wtorek, 21 stycznia 2014

Ogłoszenie parafialne!

Wiem, nie komentowałam, ale notki przeczytałam(magiczne banany XD) a piszę by... zaprosić was, wilcze mordy wy wasze na urodziny bloga kosmiczne-video.blogspot.com które odbędą się w piątek, a moim wkładem w nie będzie filmik o naszej wataszce. Zapraszam!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Magiczne Banany

Luknęłam na Sibunę. Zajęła sie młodzieżą. Kris i Eskel pod jej opieką. Szkoda, fajnie się z nimi bawiłam. Ale może i lepiej mam chwilę przerwy od nich. Może wpadnę do ludzi... Tak! Na piknik trza wbić. Wyszłam z wyspy i ruszyłam przed siebie. Doskonale wiedziałam gdzie ich szukać. Zgrabnie mijałam drzewa i krzaki. Samodzielny wypad się rozpoczął. A jak spacer to i piosenka!
-Karambole tańczą, tańczą, tańczą, tańczą!- zawyłam i jeszcze chętniej ruszyłam przed siebie.
Słońce było już wysoko na niebie. Za kilka godzin miało już zniknąć. Zimą jest fajnie, ale za wcześnie robi się ciemno. Wsłuchałam się w okolicę. Nic cisza. No to węch włącz się. Tak... Czuje ich, gdzieś tu jest obóz. Cicho kroczyłam wśród drzew. Nagle stanęłam przed tymi dziwnymi jaskiniami.
-Haloo!! Jest tu kto?!- krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.- Czyli rozpoczynam zwiedzanie.
Zwiedzałam jaskinie jedna po drugiej. Ciekawe, ciekawe. Hmm... Co tu mamy... Luknęłam na jakieś coś co jak jedzenie pachnie(Baton snickers). Było otwarte. Chwyciłam zębami i wyciągnęłam z jakiegoś śmiecia
-Mniam.- mruknęłam i oblizałam się.- trzeba wziąć tego więcej.
Podobno ludzie mają takie coś co pozwala na przenoszenie rzeczy. Po chwili znalazłam to coś(torba). Założyłam na szyję. Spakowałam znajdujące się w jaskini pyszotki. Wszystko co jadalne moje już jest. Zaczęłam przeszukiwać resztę jaskiń. Z chwili na chwilę ilość pyszotek w torbie rosła. Weszłam już do ostatniej jaskini. Ku memu zdumieniu nie było w nim jedzenia. Tylko te kije i tym podobne. Nagle zauważyłam coś interesującego.
-Oo banan!- krzyknęłam.- A po co mi to! Wiem czego szukam.
Rzuciłam banana za siebie. Grzebałam dalej. Nagle coś walnęło mnie w głowę. Wywaliłam się. Trochę wirowało mi w łepetynce. Ale gdy przestało rozejrzałam się, by zobaczyć co mnie uderzyło. Obok mnie leżał... Banan...
-MAGICZNYYY BANAAAN!!- krzyknęłam uradowana.
Przeszukałam jaskinię jeszcze raz w poszukiwaniu innych Magicznych Bananów. Ale znalazłam jeszcze tylko jednego.
-MAM DWA MAGICZNE BANANYY!!- wrzasnęłam i wyszłam.
Poprawiłam to coś na szyi i z Magicznymi Bananami ruszyłam w drogę powrotną. Skakałam radośnie. Mijałam drzewa bawiąc się Magicznymi Bananami. Raz po raz rzucałam którymś. Nagle znalazłam się na jakiejś mroźniej polanie. Brr.. Zimno.
-Magiczne banany sialalala.- dalej nucąc zaczęłam zwiedzać mroźne miejsce.
Zimno tu strasznie. Ale wytrzymam. Może znajdę drzewo Magicznych Bananów. Zatrzymałam się przy drzewie na środku węsząc. Pachniało tu.. ZŁEM... TAAAK ZŁEEM... JOSIEEM... Zauważyłam wejście do jaskini. Cicho weszłam do środka. Zauważyłam śpiącą wilczycę. Była czarna i miała czerowne serce na czole. Podeszłam do niej cicho w chęci zrobienia psikusa.
-MAGICZNEEEEEEEEEE BANANYYYYYY!!- wrzasnęłam jej prosto do ucha.
Zerwała się jak oparzona. Zauważyła mnie i zaczęła warczeć. Upss... Chyba zły pomysł. Nagle obok niej pojawiła się jeszcze jedna wadera. Jeszcze większe upss..
-Wiaaać!!- wrzasnęłam i szybko wypadłam z jaskini.
Słyszałam, że wilczyce biegną za mną. HELP... Biegłam trybem NITRO. Ale one też były szybkie. Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
-MAGICZNEE BANANYY WYBIERAM WAS!!- wrzasnęłam i rzuciłam w nie Magicznymi Bananami.
Tamte w ostatniej chwili się uchyliły i zatrzymały. Banany wróciły do mnie. Złapałam je i pobiegłam dalej. Już mnie nie goniły. HURAA!! Sprawdziłam czy nie zgubiłam pyszotek. Są w tym czymś. Biegłam dalej w obawie, że tamte dwie mnie dogonią. Nagle wpadłam na kogoś. Przeleciałam i wpadłam prosto w krzaki, a na głowę spadł mi śnieg. Wystawiłam z nich łeb. Na ziemi leżała biała wadera. Ledwo widoczna przez śnieg.
-Emilyyyy..... Co ty tu robisz?!- spytałam, a tamta spojrzała na mnie.
-Nie jestem Emily.- odparła.
-A sorry wielkie pomyliłam cię.- powiedziałam wesoło i przyjrzałam się waderze.- No tak nie jesteś Emily. Nie masz skrzydeł.
- To ta Emily ma skrzydła!?- krzyknęła zaskoczona.
-Tak, a co?- spytałam i przekszywiłam śmiesznie głowę. Skądś ją znam.-Czekaj, czekaj... Ty jesteś Amaya!!
-Znamy się??- jeszcze większe zaskoczenie.
-Jestem Nina!! Byłam raz w twojej watasze! Emily jest twoją siostrą!! Jak mogłam cię zapomnieć!! Emily ma się dobrze!! Jak się masz?! Jak udało ci się przeżyć?!- mówiłam, prawie krzyczałam, mimo tego, że biała próbowała mnie uciszyć.
-Zaprowadzisz mnie do niej?- spytała, gdy w końcu umilkłam.
-JASNEEE!!- wrzasnęłam i schowałam Magiczne Banany do tego czegoś gdzie miałam pyszotki.- Chcesz pyszotkę?- spytałam.
-Co? Nie. Nie dzięki.- powiedziała i wtedy zauważyła moje zdobycze z obozu ludzi.
-Co jest??- spytałam, bo tamta wściekle patrzyła na moje Magiczne Banany.- O nie nie rozwalisz moich Bananów.- rzekłam.
-Twoich?? -Tak teraz są moje. Już nie ludzi. -Przepraszam. -No to ruszamy.- powiedziałam wkładając pyszotkę do buzi.- Hej ho przygodo.
Ruszyłyśmy przed siebie. Amaya szła cicho obok mnie. Emily myśli, że wszyscy zginęli. Ale będzie mieć radochę, że jej siostra żyje! Już się nie mogę doczekać. Jak w będzie wyglądać? Takie tulimy czy szok i stanie w ciszy. Szłam spokojnym tępem nucąc piosenki. Rozmyślałam następnie nad Bananami. Skąd ludzie je biorą. Z drzew... Może... Mniejsza mam dwa. Nagle znalazłyśmy się na plaży przy jeziorze.
-Już prawie jesteśmy.-powiedziałam.
Narysowałam znak na wodzie. Przed nami pojawił się most. Weszłam na niego i zaczęłam iść na wyspę. Słońce już prawie się schowało. Gdy znalazłyśmy się na wyspie zawołałam resztę.
-Chodźcie kogoś wam przedstawię.- krzyknęłam.
Pierwsi przyszli Kris, Eskel i Reili. Za nimi powoli szła reszta.
-Gdzieś ty była?!-krzyknęła Sibuna i zauważyła to coś na mej szyi.- U LUDZI!
O nie będzie lanie, pomyślałam. Emily patrzyła na Amaye.
-A oto Amaya Akemi. Siostra Emilki!- krzyknęłam, a reszta patrzyła to na Emilkę to na Amaye. Zaległa cisza. Postanowiłam już się nie odzywać, by nie zepsuć emocji... Bo w psuciu jestem mistrzynią...

(: Nina :)
MAGICZNEEE BANANYYYY xD Nina już zawsze będzie miała Magiczne Banany ale Snickersy niedługo zje xD wdzięczna jestem temu kto przypadkiem dał mi pomysł jak inaczej nazwać bumerang xD Amaya dokończy to rodzinne spotkanie...

Amaya Akemi.

 Imię: Nadano jej imię Amaya Akemi. Niektórzy mówią na nią Akeli.
 Wiek: 2 lata.
Płeć: Wadera.

Historia: Urodziła się w Watasze Płonącego Wiatru, znajdującej się w Kotlinie Uru. Tam wiodła szczęśliwe
dzieciństwo, gdzie dorastała ze swoją siostrą Emily. Były bliźniaczkami. Ale gdyby się im dobrze przyjrzeć, widać drobne różnice.  Szczeniaczki wiodły szczęśliwy żywot dopóki do ich terenów z niespodziewaną wizytą zawitali tzw. dwunożne potwory. To oni doprowadzili do prawdziwego chaosu i wymordowania jej rodziny. Widziała jak ludzie zabrali jej starszą siostrę. Chciała biec, ratować ją lecz nie mogła. Była przygnieciona jakimś żelastwem, pewnie należących do tych napastników.   Gdy zawitał wieczór reszta złej bandy dwunogów podchodzili do martwych już wilków, coś koło nich robili, następnie albo gdzieś przenieśli zmarłego, bądź zostawiali nieboszczyków. W końcu jakaś grupa ludzi podeszli do niej. Ze strachu nie mogła się ruszyć, zamknęła oczy. Jedna kobieta wzięła ją na ręce i zaczęła ją dotykać w różne miejsca. O nie, to już za wiele-pomyślała. Przełamując swój strach wbiła swoje kiełki w skórę nieprzyjaciółki. Zdziwiła się, że jest taka cienka i szybko spływa z niej krew. Czując ją zacisnęła bardziej szczękę. Kobieta zaczęła ją miotać, jednak to nic nie dało. Potem poczuła ukłucie w okolicy kręgosłupa i po paru chwilach urwał jej się filmik. Gdy się obudziła, znajdywała się w klatce, w jakimś pomieszczeniu. Tam wykonywali na niej różne badania, głównie wpływ różnych substancji na zwierzęcy organizm. Następnie szukali
antidotum i tak bez końca. Niestety na tym się nie skończyło. Co jakiś czas, gdy była pod wpływem jakiejś substancji wykonywali także sprawdzanie, czyli wprowadzali jakieś zwierzeę często jakiegoś pobratymca chorego na wściekliznę. Była zmuszona walczyć. Podczas pewnego zabiegu stało się coś dziwnego. Gdy następny naukowiec chciał się do niej zbliżyć, by wstrzyknąć kolejną dawkę jakiejś nieznanej cieczy w laboratorium z niezrozumiałych przyczyn pojawił się mała, ale jednak: trąba powietrzna. Udało się opanować sytuacje, ale człowiek zginął. Teraz prawie zawsze i tylko w jej pomieszczeniu pojawiały się z dnia na dziej silniejsze mini huragany. Wówczas jeszcze tego nieświadoma samka władała żywiołem powietrza. Po paru tygodniach nauczyła się kontrolować i różne ciała ciekłe. Pewnego razu sprawiła, że kwas się wylał wprost na kable, z czego z nich zaczynał wyłaniać się dym. Wprowadzono stan wyjątkowy. Jednak chaos panujący w laboratorium nie był do opanowania. Nie udało się opanować. Było coraz więcej dymu, ognia. Wadera z trudem nie zemdlała.
Po paru chwilach otworzyła się klatka. Akeli nie tracąc czasu, uciekła. Prowadzona instynktem pobiegła ku wyjściu. Gdy dotarła do lasu zemdlała. Obudziła się 4 dni później. Wtem zaczął się kolejny rozdział w jej życiu, a mianowicie samotna włóczęga. Za swój cel wyznaczyła odnalezienie siostry, o
ile jeszcze żyje.

Znaki szczególne: Jak odróżnić Akemi od Emily? Jej oczy okala czarne obwódki, a na przednich łapach także ma odcień czerni. Reszta jej sierści jest śnieżnobiała. Oczy są koloru błękitu. Na prawym uchu ma kolczyk-pamiątka po laboratorium.

Charakter: Pomimo młodego wieku dużo przeszła. Wydarzenia z przeszłości wyżłobiły jej charakter. Nie należy do osób towarzyskich. Próbuje nie zwracać na siebie uwagi. Jest cicha. Przez długi czas włóczęgi zapomniała jak się rozmawia z innymi, a więc rzadko włącza się do dyskusji. Nie ufa zbytnio nowo poznanym. Jednym z jej wad jest to, że jest łatwowierna, chociaż czasem żąda wyjaśnień. Drugą z nich jest szybka zmiana nastrojów, nad którą niezbyt panuje. Jednak gdzieś tam w środku jest tamta wilczyca sprzed inwazji. Miła, sympatyczna, nawet i zwariowana. Uwielbia wpatrywać się w księżyc, noce pełne gwiazd. Jedne z jej ulubionych czynności jest bieganie i pływanie.

Moc: Wiatr i woda. Potrafi już tworzyć średnie huragany, zmienić kierunek wiatru. Oprócz tego może zamienić każdą ciecz (np. wodę w kwas). Umie także zamienić wodę w lód i odwrotnie (jeszcze nie potrafi w śnieg i parę). 

Ciekawostki:
-Dzięki "badaniom" jest odporna na działania różnych cieczy.
-Podczas pobyciu w laboratorium odkryła swoje moce: wiatr i woda.
-Jednym ze skutków ubocznych są tzw. "krwawe łzy". >link<
-Dzięki temu, iż w przeszłości ugryzła jednego człowieka, może teraz ich zlokalizować w promieniu 2.5 km
-Jest dobra w walce.
-Miewa napady złości, szczęścia, smutku, śmiechu (kolejny skutek uboczny).
-Niekiedy ma "ataki" sklerozy. Kiedy tak jest, myśli, że jest w laboratorium, poddawana jakiejś symulacji.
-Ciągle jej prześladuje pewien koszmar. Podczas tego snu krzyczy: "Emily, nie!".
-Panicznie boi się strzykawek, nienawidzi ludzi i ich wyrobów.
-Jej ulubioną porą roku jest zima.
-NIGDY nie atakuj jej od tyłu. Wtedy wzmaga ją fala wściekłości i jedyny cel jest twoja tchawica. Więc dopóki się nie opanuje może się okazać, że mogła cię zabić. (Ups...)
-Podczas gdy używa swojej magi jej wygląd lekko się zmienia.
-W swoim organizmie ma różne rodzaje jadów i antidotum na nie.
-Ma pewien sekret przed Emily, który boi się jej powiedzieć.

niedziela, 12 stycznia 2014

Opiekunka?!

Dzień zaczął się normalnie. Pierwszy raz Reili i Nina nie obudziły nas wcześnie. Może dlatego, że same spały do południa. Oczywiście gdy wyszły na zewnątrz, ma śnieg znowu obudziło się ich prawdziwe ja. Ja wariatki. One są grzeczne tylko wtedy gdy śpią. Ale teraz jest śnieg. Na wiosnę pewnie się trochę uspokoją. Wadery biegały jak codzień, jedna w drugą celując śnieżką. Jeszcze trochę i sobie sanki znajdą. Ale jeśli mnie trafią to... Pożałują. Sibuna obok mnie siedziała zwarta i gotowa, obserwując Reili i Ninę. Najwyższy stan gotowości w przypadku trafienia. W końcu wilczycom znudziła się bitwa na śnieżki. Siadły na śniegu obok Any. Chyba myślą co robić.
-Wiem! Nie jednak nie wiem!- wrzasnęła Nina.
-To...- zaczęła Reili.
-Nie wiem! Ale jednak wiem!
-Nina posłu.....
-Jednak wiem!
-Możesz posłuc.....
-Nie wiem!
-Przymknij się i posłuchaj!- powiedziała w końcu Reili i rzuciła w waderę śnieżką.
Dobry strzał. Trafiła Ninę prosto w kolorową buźkę. Ta otrzepała się i spojrzała na nią.
-Może w końcu ulepimy tego bałwana?- zaproponowała czarna.
-TAAK!- krzyknęła Nina.
W końcu było ciszej. Rozejrzałam się. Ani żywej duszy na drugim brzegu. W końcu się zdrzemnęłam.....
Ze snu wyrwało mnie uderzenie w głowę. Szybko ją podniosłam. Widziałam tylko biel. Nieee! Jestem niewidoma. Dotknęłam łapą oczu. I na co ta panika to tylko śnieg. Starłam go i rozejrzałam się. Reszta biegała i śmiała się. Aaa. Wojna znów się zaczęła. Wstałam i ulepiłam kuleczkę. Rzuciłam w stojącą najbliżej Anę. Trafiłam. Dołączyła szybko do gry. Ganiałam się z resztą. Trudno unikać jest te kulki. Sibuna zamachnęła się i rzuciła śnieżką w Ninę. Jednak rzuciła za mocno. Śnieżka poleciała na drzewo. Nagle usłyszałyśmy jak ktoś spada z drzewa. TAM KTOŚ BYŁ?! Nagle z drzewa spadł mały wilczek. Taki słodki ciemnoszary. Wylądował na ziemi, szybko się podniósł i spojrzał na nas swoimi wystraszonymi paczęciami. Otoczyłyśmy go kołem. Patrzył na nas, a my na niego.
-No cześć! Zgubiłeś się mały!- powiedziała Nina.
-Nina panuj nad sobą! Straszysz go!- powiedziała Ana.
-Panuje!
-EEELSAAAA!!- krzyknął nagle mały.
Rozejrzałyśmy się. Nikogo nie widać. Ale kto to ta Elsa? Zaraz się pewnie dowiemy. Nagle z krzaków wyskoczyła brązowo- różowa wilczyca o paczałkach niebieskich. Raczej prawie dorosła wilczka. To pewnie Elsa. Za nią obok szarego wilczka skulił się drugi brązowy o oczach czerwonych. Też słodki. Elsa warczała na nas, ale czułam, że nie pewnie.
-Cześć zgubiliście się.- powiedziała jeszcze raz Nina.
Młoda zamilkła i spojrzała na nas. Widać, ze nam nie ufa. Staliśmy tak chwilę w ciszy.
-Jak się nazywasz?- spytała Reili, ale jej też odpowiedziała cisza.
-Nie musicie się nas bać.-powiedziała Sibuna.
Wilczka troszkę się wyluzowała. Jeszcze chwilę stała, ale potem usiadła.
-Na pewno można wam ufać?- spytała.
-TAAK! Bo my jesteśmy łagodne jak te smaczne baranki. -powiedziała Reili.- Nazywam się Reili. A to Sibuna, Nina, Annagret i Emily.
-Jestem Elsa, a to Kris i Eskel.
-Jesteś ich opiekunką?- spytałam z ciekawości.
-Opiekunka?? Nie do końca. Raczej starsza siostra.- odpowiedziała Elsa, a Eskel siadł obok niej. Przyglądał nam się z ciekawością.
-Siostra. To wszystko jasne. Gdzie wasi rodzice?-kontynuowałam
Odpowiedziała mi cisza. Elsa zwiesiła głowę.
-Dobra nie było pytania. Zostaniecie z nami?- spytała Sibuna.
-No nie wiem......
-Elsa zostańmy!!- krzyknął nagle Eskel.
-Jeszcze nie dawno się ich bałeś.- odparła siostra, a my nie wtrącałyśmy się w rodzinną rozmowę.
-Dostałem śnieżką od nich miałem prawo. Ale już się nie boję.
-Przemyślę to.
-PROSZEEEE.
-Powiedziałam.
Kris dalej cicho siedział za Elsą. Ciekawe jakie on ma zdanie. Ale jest też pewnie przyzwyczajony do kłótni rodzeństwa.
-Jeśli się nie zgodzisz będę cię męczył- powiedział Es i wskoczył Elsie na plecy i zaczął ją ciągać za uszy. - Będę złośliwy.
-Już jesteś.
-Ale będę bardziej.
-No dobra....
-TAAK! UWIELBIAM CIĘ!- krzyknął młody i zaczął, biegać skakać.
-Szkoda, że tylko wtedy, gdy zgadzam się na twe prośby.- cicho powiedziała Elsa.
Nina i Reili wróciły do bałwana. Eskel dołączył do nich. Założę się, że się bardzo do nich przywiążę. Po chwili świetnie się bawili. Elsa leżała niedaleko nas, a obok niej cicho siedział Kris. Jakie nieśmiałe wilczątko. Eskel nagle podbiegł do rodzeństwa.
-Kris no chodź.-powiedział wesoło, ale brat dalej siedział w miejscu.
-Kris nie możesz siedzieć tak ciągle obok mnie.- dodała Elsa.
Mały niechętnie wstał i poszedł za Eskelem. Z początku nie miał ochoty na zabawę, ale po kilku minutach biegał i śmiał się jak reszta. Z wielką chęcią pomagał robić igloo. Fajnie. Elsa ma troche wolnego od opieki nad braćmi, bo znalazła opiekunki. O ile Ninie i Reili nie znudzi się zabawa w śniegu i nie wpadną na pomysł odwiedzin u człowieków, bo Eskel na pewno będzie chciał z nimi iść.

Emily
Ale cisza.... Reili nie musisz się maluchami opiekować xP tak pisałam co na głowę przyszło i tak się ułożyło....