czwartek, 8 maja 2014

Wszystko będzie dobrze... Chyba..

Wędrowałam po lesie, a obok mnie dreptał Kris. Eskel latał gdzieś w okolicy. Musiałam gdzieś pójść, bo ciągłe śpiewy Niny mi już przeszkadzały. Zresztą Krisowi też. Więc chodziliśmy bez celu po lesie. Śniadanie mieliśmy za sobą. Nagle wyszliśmy z krzaków i stanęliśmy przed jakimiś jaskiniami. Emily i Sibuna mówiły, że to takie coś gdzie ludzie śpią. Ale Nina twierdziła, że są tam skarby. I komu tu ufać. Nagle między namiotami wylądował Eskel. Niech no tylko dorwę gnoja. Wypadłam z krzaków, w celu złapania go za kark i zaciągnięcia na wyspę. Nie przemyślałam tego. Gdy tylko go chwyciłam zostałam otoczona przez ludzi. No i zapomniałam, że Kris oczywiście wpadł tu za mną. Staliśmy we trójkę otoczeni przez dwunogów. Puściłam Eskela.
-Es.. Wiej.- syknęłam.
-CO?- spytał i spojrzał na mnie. Ludzie trzymali w rękach kije i badyle itp.
-WIEJ! GAZU!- krzyknęłam i popchnęłam go.
Ten niechętnie wzbił się w powietrze. Ludzie zaczęli się zbliżać. Osłoniłam Krisa i warczałam groźnie. No dobra. Groźnie to nie wyglądało. Skorzystałam z mocy i stworzyłam śniegowy mur wokół siebie i Krisa. Eskel najwyraźniej zrozumiał o co chodzi, bo jak zauważyłam szukował się do pikowanie na dwunogów.
-Eskel uciekaj!- wrzasnęłam na niego.
Mur zaczął się kruszyć. Eskel zaczął wirować w powietrzu tworząc małe tornado. Czy ten smrodek nie rozumie?! Rzuciłam w niego śnieżką. Tornado znikło, a on spojrzał na mnie z wyrzutem. Kris obok mej łapy trząs się ze strachu. Ludzie przebili się przez mur. Jeden złapał mnie w jakąś sieć czy coś, a drugi złapał Krisa. Warknęłam wściekle, chcąc go uratować. Nagle braciszek stanął w ogniu. Przeraziłam się, ale ludzie jeszcze bardziej. Ten, który go złapał puścił go natychmiast, ale to coś co miał na sobie już płonęło. Mały podbiegł do mnie, ale już się nie palił. Próbował rozgryźć to co mnie więziło. Nagle i na niego spadło to coś. JAkiś człowiek podniósł nas i wrzucił do jakiegoś pudła. Potem zatrzasnął jedyny dopływ światła.
-Elsa..- usłyszałam głos Krisa.
-Tak?
-Co się stanie teraz?- wyczułam lęk w jego głosie.
-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze..- powiedziałam i w tej samej chwili wyplątałam się z tego czegoś.- Chyba.- dodałam jeszcze cicho, by on nie usłyszał.
Pomogłam mu się wydostać i przytuliłam do siebie..
Eskel:
Patrzyłem bezradnie jak ludzie pakują moje rodzeństwo do jakiegoś pudła. Wściekłem się. Poczułem jak moje ciało przechodzi dziwny błysk. Wpadłem w furię. Szybko opadłem na ziemię i zaatakowałem pierwszego człowieka. Skoczyłem na niego i on chcąc złapać równowagę tak się cofał, że wpadł do wielkiej kałuży. Zauważyłem w odbiciu, że jestem większy i wyglądam groźniej. Ruszyłem na kolejnych. Uciekali w popłochu. Dorwałem kolejnego i po chwili był martwy. Wzbiłem się w powietrze i zrobiłem tornado. Wyszło wielkie. Wciągało te ich jaskinie. Gdy już skończyłem z tornadem ludzi już nie było. Ani tego czegoś na co wsadzili pudło z Krisem i Elsą. Opadłem na ziemię i zawyłem żałośnie. Zostałem sam.. Nagle moje uszy zarejestrowały jakiś szelest. Obróciłem się i zobaczyłem człowieka z kijem w ręku. Wyszczerzyłem kły i skoczyłem na niego. Złapałem go kłami za szyję i leżał martwy. Rozejrzałem się jeszcze raz. Panował tu teraz duży bajzer, a gdzieniegdzie leżały ciała ludzi. Stanąłem na środku.
-Pomszczę was. -powiedziałem i spojrzałem w dal.-Pomszczę..
~*~
Niestety musiałam pozbyć się Elsy i Krisa :C Nie miejcie mi tego za złe. Eskel jest teraz duży już i zły i piszę dla niego nowe KP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz