czwartek, 31 października 2013

Kłopoty z sercem? Jak to się zaczęło, Akt Pierwszy.

Uciec i nigdy nie powrócić. Tego pragnąłby każdy słaby wilk. Słaby wilk. Nie uciekniesz od wspomnień, od wydarzeń,
Od tego kim jesteś.

Potrząsnęłam gwałtownie łbem odganiając jak zwykle dobijające myśli. Truchtałam spokojnie przez las nie interesując się tym, co się dzieje wokół. Właściwie, gdzie zmierzałam?
- Daleko. - mruknęłam do siebie.
Lucy dostała fioła na punkcie Connora. Czyżby miłość? W jej przypadku to możliwe, ale kto to wie? Westchnęłam głęboko przyśpieszając do wolnego biegu. Teraz już wiedziałam, gdzie zmierzam. Do morza.
Po jakimś czasie musnęłam spodem łapy taflę zimnej, morskiej wody. Mój wzrok skierowany był w horyzont. Przypatrywałam się jak ptaki lecą wysoko pod niebem rozpoczynając swoją wędrówkę do innych, może piękniejszych miejsc.
Wtedy uderzyło mnie dziwne uczucie. Uczucie ogromnej pustki w sercu. Przymknęłam fioletowe ślepia i westchnęłam głęboko znowu pozwalając napłynąć do mojego umysłu setce bolesnych myśli. Posadziłam zad na ziemi i spuściłam łeb pomrukując cicho. W tym momencie zastanawiałam się nad życiem w samotności. Że niby miałam należeć do watahy? Nie. Ja kompletnie tu nie pasuję. Nie należę do tego miejsca, czy świata. Z mojego gardła wydobyło się głośne i ostrzegawcze warknięcie.
- Weź się w garść, Scythe! Zachowujesz się jak szczeniak. - zganiłam siebie.
Zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Mój ogon poruszał się odgarniając mokry piasek. Po chwili po prostu przewróciłam się na bok uderzając nim w ziemię. Leżałam tak w bezruchu pozwalając by woda delikatnie dotykała czubka mojego łba. Poczułam jak ogarnia mnie ciemność i odbiegłam wprost do krainy Morfeusza.
Wszędzie wokół rozbrzmiewały pikania elektronicznych urządzeń. Do pomieszczenia pełnego komputerów weszła ok. 30 letnia kobieta ubrana w skafander anty promieniotwórczy. Powoli podeszła do mężczyzny siedzącego przy jednym z komputerów.
- Co z nią? - spytała od razu.
- Były małe komplikację. Ale już jest wszystko dobrze. 69 ponownie jest w stanie uśpienia. Póki co jej stan jest stabilny.
- Za ile będzie można ją wyjąć? 
- Dwa góra trzy miesiące jeśli nie powtórzy się nic takiego jak dzisiaj.
- Rozumiem. - burknęła tylko zimno i po chwili wyszła. 
***
 Ciemność. Wszędzie ciemność. I wszechogarniająca cisza. Nawet nie było słychać najmniejszego oddechu, a przecież w pomieszczeniu ktoś leżał. A raczej nie ktoś, lecz bardziej pasowało do TEGO określenie COŚ. 
Czułam jak coś łomocze w moim ciele. Co to było? Nie wiem. Akurat w tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Nie mogłam wstać. Nie mogłam się ruszyć. Gdzie jestem? Co się dzieje? A co najważniejsze...
Kim jestem? 
Powoli, ale to bardzo powoli doszłam do wniosku, że należy najpierw zobaczyć gdzie jestem. Tylko jak? Czym spojrzeć? Doszłam w końcu do wniosku, że potrafię "otwierać oczy", cokolwiek to miało znaczyć. Byłam kompletnie zdezorientowana, lecz po chwili uchyliłam bardzo powoli powieki. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to..
NIC. Mrok ogarniający pokój.
Zamrugałam gwałtownie i uniosłam łeb do góry. Wszystkie moje narządy zaczęły po chwili "budzić się do życia". Od razu wszystko zobaczyłam. I pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dziwne metalowe pręty wystające z podłogi. Co to ma znaczyć? Powoli podniosłam swoje wielkie i wydające się niemożliwie ciężkie cielsko. Stanęłam na ugiętych łapach i jeszcze przez chwilę pozostawałam w całkowitym bezruchu. Moje zmysły zaczęły pracować. Wtedy mogłam przyjrzeć się sobie dokładnie. Miałam długi ogon do którego na końcu przyczepione było cienkie ostrze. Machnęłam nim parę razy. Uśmiechnęłam się ukazując rząd długich i ostrych kłów. Potem zauważyłam, że z mojego grzbietu wystają skrzydła. Rozprostowałam je i zamachałam nimi. Wypróbowałam również swoje długie pazury. Wtedy dopiero zajęłam się "klatką". Przyjrzałam się dokładnie temu czemuś i potarłam o to łbem. Nie było za silne. Naparłam na nie, a one od razu ugięły się pod moim ciężarem, lecz wtem całe pomieszczenie rozświetliło jasne światło. Warknęłam cofając się do tyłu w przyjazny cień, ale nie było mi dane nawet chwilę się tym pocieszyć. Usłyszałam świst i coś wbiło mi się w zad. Od razu poczułam jak upadam na bok, a moje oczy zaszły mgłą.

2 komentarze:

  1. Fajnie, poznajemy twoją przeszłość. Ciekawie i się mocno zaczytałem. Dobra to teraz ja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, ciekawie :) Więcej się o tobie dowiedzieliśmy :D Fajna notka ;)

    OdpowiedzUsuń