niedziela, 6 października 2013

Rozmazana krew

     Spojrzałem na siedzącą nieopodal mnie waderę i westchnąłem po raz milionowy. Las jest tak ogromny, a ja jak zawsze muszę muszę mieć takiego pecha i wpaść na tą cholerną waderę.
     Lilayne jakby wyczuwając moje niezbyt ciepłe myśli odwróciła się i rzuciła mi spojrzenie w podobnym tonie i odwróciła się do mnie tyłem. Po chwili zaczęła coś burczeć, dopiero po kilku sekundach oświeciło mnie, że jej monolog jest jednak skierowany do mojej osoby:
-.... masz jakiś konkretny cel, czy może kręcisz się po lesie od tak żeby uprzykrzać mi życie?
- Za wysoko się cenisz, wolałbym cię więcej na oczy nie widzieć.
- Mój blask, cię oślepia?-zażartowała, jednak w jej głosie wyczułem cichy warkot.
- Raczej twój pysk widzę w najgorszych koszmarach...
- Wiesz rozmowa z tobą nigdy donikąd nie prowadzi, wybacz... albo jednak nie, udław się, żegnam.
     Wstała i zaczęła się szybko oddalać. Poczułem ulgę, gdy obserwowałem jej niknącą sylwetkę pośród drzew. Dopiero gdy straciłem wilczycę z oczy wstałem i odszedłem w swoją stronę.
***
     Już od kilku dni miałem gotowy i dokładnie opracowany plan. Teraz wystarczyło tylko zacząć go wcielać w życie. Wychyliłem się z za zarośli by sprawdzić czy moja ofiara jest nadal w zasięgu wzroku. Była. Morderczy uśmiech pojawił się na moim pysku.
A więc zacznijmy grę.
     Wyłoniłem się niespiesznie z otaczającego mnie wcześniej cienia. Wilczyca niczego nieświadoma kręciła się bez celu między drzewami. Jej mina wyrażała lekką irytację. Już niedługo zastąpi ją paniczny strach. Uwielbiam ten moment kiedy ofiara spogląda mi po raz ostatni w oczy, a jej wzrok przepełnia niedowierzanie i nieme błaganie o litość, która nigdy nie nadejdzie. To właśnie dla takich chwil żyję. Zew krwi i mordu przepełnił mój umysł oraz ciało, a wszystkie mięśnie prężyły się pod skórą, nie mogąc już dłużej znieść adrenaliny. Dając upust emocjom, skoczyłem naprzód nie dbając już o to czy wilczyca mnie zobaczy. Ta jednak była tak pogrążona w myślach i bazgrała coś po ziemi, że nie zauważyłaby nawet gdyby przechodziła koło niej orkiestra dęta.
     Gdy zbliżyłem się do niej na odległość kilku kroków, rozkazałem sobie w myślach by zwolnić. Z wymuszonym spokojem zacząłem się do niej skradać od tyły. Po chwili stałem już nad nią, a mój cień rozpostarł się nad jej wilczą sylwetką. Wadera odwróciła się zaskoczona nagłym brakiem słońca, a na mój widok strach błysnął jej w oczach, jednak już po chwili zastąpiła determinacja i wola walki:
-Czego tu chcesz?- zjeżyła się cała.
-Krwi rozmazanej na każdym skrawku tej ziemi!- odwarknąłem i bez ostrzeżenia rzuciłem się na nią.
Wadera szybko rzuciła się w bok i cudem uniknęła moich kłów. Wylądowałem zgrabnie na ziemi i nie przejmując się brakiem powodzenia ataku, przyjąłem pozycję bojową. Wilczyca zdążyła zorientować się w swojej niezbyt ciekawej sytuacji i zrobiła to samo co ja. Szkoda straciłem element zaskoczenia.
      Wystawiłem kły i znów rzuciłem się na waderę. Wilczyca nie traciła czasu na rozmyślanie o ucieczce. Ugięła nogi i wyskoczyła mi na przeciw. Nasze ciała zderzyły się w locie. Wbiłem zęby w jej kark, ona jednak zaskomlała tylko i czym prędzej zrewanżowała mi się zaciskając kły na moim barku. 
     Opadliśmy głucho na ziemię wzbijając w powietrze tumany kurzu. Wilczyca nie dawała za wygraną z zapałem rozszarpując mi bark. Jednak stojąc na ziemi mogłem wykorzystać swoja przewagę w sile i masie. Złapałem mocniej jej kark i zacząłem machać nią na prawo i lewo, zmuszając tym samym by w końcu puściła moje ramię. Gdy to w końcu nastąpiło wziąłem gwałtowniejszy zamach i cisnąłem nią o ziemię. Nie dając jej nawet chwil na to aby się pozbierała, skoczyłem za nią. Wadera wystawiła łapę w obronnym geście, zapierając się o moją pierś. Przy okazji rozorała ja na wskroś, co tylko bardziej mnie rozwścieczyło. Szarpnąłem się pokonując jej marną blokadę. Machnęła rozpaczliwie kończyną, jednak tym razem trafiła w pustą przestrzeń. Ja w tym czasie bez wysiłku pochyliłem się i złapałem zębami za odsłoniętą szyję. Spojrzałem na waderę, która zamarła w jednym momencie. Zacząłem pośpiesznie szukać jej oczu, by uchwycić tą upajającą chwilę.
      Nasze spojrzenia skrzyżowawszy się w tej samej sekundzie. Wilczyca zerkała na mnie rozszerzonymi źrenicami, a jej wzrok wyrażał to wszystko co tak bardzo pragnąłem zobaczyć: strach, ból, niezrozumienie, iskierka marnej nadziei. Mimowolnie uniosłem kąciki warg.
      Następnie zacisnąłem szczęki, a ciepła posoka trysnęła we wszystkich kierunkach. Zalała mi pysk, skropiła sierść i rozpłynęła się dookoła nie wsiąkając w ziemię. Ciało wilczycy drgało w śmiertelnych konwulsjach. Zacisnąłem zęby jeszcze mocniej, niemal odrywając jej głowę. 
      Wtem do moich uszu doszedł potworny wrzask. Nawet nie odwróciłem się by spojrzeć kto tak okropnie zawył. Czym prędzej porzuciłem ciało i skoczyłem w zarośla.
***
-NIEEEEEEE!!!
Zatrzymałem się w pół kroku. Co się dzieje? Czemu ta wariatka drze pysk na cały las. Pokręciłem głową i już miałem ruszyć dalej, kiedy ciszę znów przerwało zawodzenie. Zmarszczyłem brwi. No cóż chyba nic nie zaszkodzi bym sprawdził, co ją tak bardzo wytrąciło z równowagi. Zwinnie zmieniłem kierunek i biegiem ruszyłem w stronę wołania.
     Dotarcie tam zajęło mi dłuższą chwilę, ponieważ krzyki nie powtórzyły się już więcej. Jednak w końcu udało mi się dojrzeć Lilayne siedzącą nad czarnym kształtem. Zwolniłem kroku i z zaciekawieniem zacząłem brnąć w kierunku wilczycy, która trzęsła się jeszcze bardziej niż przy naszym pierwszym spotkaniu. Dopiero gdy się zbliżyłem uderzył we mnie odurzający zapach krwi i śmierci. 
     Zatrzymałem się za waderą i położyłem jej uspokajająco łapę na ramieniu. drgnęła, ale nawet na mnie nie spojrzała. Wyciągnąłem szyję i starałem się zidentyfikować ciało które tak zacięcie osłaniała. Zanim mi się to udało, wadera przestała szlochać, odwróciła łeb i spojrzała na mnie spuchniętymi oczyma, a jej wzrok był pusty:
-To Cynthia, Joysell ją zabił.
__________________________________________________________
Tak wiem, że opóźniam kolejkę, jednak proszę się za to na mnie nie drzeć. Ja dobrze o tym wiem i gdybym mógł to z chęcią bym to zmienił, jednak druga kl. liceum to już nie przelewki. Nauczyciele chcą nas rozszarpać niczym Joysell. Mam tyle nauki że powoli nie wyrabiam i na bloga nie starcza mi czasu. Mam jednak nadzieję, że opłacało się poczekać na notkę.

Amree

8 komentarzy:

  1. Hm...Rozumiem że albo po prostu Cynthia odeszła, albo ze złości że nie pisała, Joysell ją zabił?
    Przydałoby się usunąć Cynthię z ''urlopu'', ale to taki drobiazg.
    Przykro, że jednej osoby już nie ma. Mam nadzieję, że kolejnych nie będzie ;(
    Przyznam, że dobrze a wręcz ''ładnie'' opisałeś walkę i śmierć swojej ofiary.
    Ja nadal muszę się uczyć dłuższe opisy robić. ;s
    Wzięłabym urlop, bo jadę na biwak na trzy dni, ale nie sądzę aby cała kolejka minęła w tak krótkim czasie.
    Taaak ...biwak o tej porze to rzadkość, ale w naszej klasie ogólnie różne wicieczki itp. są wręcz zagrożone wyginięciem. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cynthia nie odzywała się już od chyba od ponad 3 mies wiec razem z Lilayne postanowiliśmy ją usunąć z watahy. Co do urlopu to coś się zacięło i nie da się tego usunąć, a także zmienić kolejki, nie wiem o co chodzi.. :/
      Super , że ci się opis podoba, brutalne, krwawe sceny to moja specjalność :D

      Usuń
  2. Nie znałam Cynthi :( ale szkoda że odeszła :( fajna notka :) super opisana walka

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorry za zwłokę, ale jestem chora i nie miałam siły nawet siąść do komputera, już się czyje trochę lepiej, więc jutro dodam zapewne notkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj jest wtorek, a notka miała być w piątek...

      Co do tej notki... Wystarczy jedno słowo... Nie, dwa słowa!
      ZARĄBISTE CUDO! **

      Usuń
    2. No wiesz, nie spodziewaj się po tej dwójce zbytniej punktualności :P

      Usuń
  4. No cóż, z Cynthia wyszło, jak wyszło i mi też jest z tego powodu przykro, no ale nic się nie zrobi. Notka super ;) podobały mi się opisy walki. Koncowka tragiczna, no i w ogóle krwawie :D ale sam mówisz, że takie sceny to twoja specjalność ;) Proszę również o jakiś czas urlopu (szkoła, chyba tu nic nowego :P ) Oczywiście, gdy tylko się ogarne, to wrócę ;) Dziękuję i przepraszam za kłopot :* Trzymajcie się, kochani :)

    OdpowiedzUsuń