piątek, 1 listopada 2013

O nie! Tak być nie będzie!

Zerwałem się z trawy jak oparzony i rozglądnąłem się po polance. Gwiazdy już wysoko świeciły na niebie. Zafascynowany tym widokiem usiadłem, spoglądając w nie z zachwytem. Wtem obok mnie pojawiło się nagle coś ciepłego. Natychmiast odwróciłem się w kierunku nowego zapachu i ujrzałem biało-brązową waderę. Greta. Przemknęło mi przez myśl. Uśmiechnąłem się do niej. Lanay leżał półtora metra dalej i spokojnie spał:
- Czemu tak je obserwujesz? - zapytałem lekko się o nią ocierając ramieniem.
- A jak myślisz? - Spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem na paszczy. Muszę przyznać, że była naprawdę ładna.
- Nie wiem. To twoja moc? W ogóle masz jakąś moc?
- A ty masz? - Cały czas unikała odpowiedzi na moje pytania.
- Mam. Władam ogniem i troszeczkę naturą - mówiąc to wypaliłem mały krąg w ziemi, z której wyrósł wielki, bladoróżowy kwiat. - Śliczny kwiat dla ślicznej pani.
- Serio? Najstarszy tekst jaki znam. Nie masz czegoś lepszego? - Uśmiechnęła się złośliwie, a ja w ramach zemsty szturchnąłem ją nieco mocniej przez, co zachwiała się i straciła równowagę. - Osz ty!
Rzuciła się na mnie z udawaną furią. Dawałem się gryźć i uciekałem po całej polanie z podkulonym ogonem wrzeszcząc:
- Kobieta mnie bije! Lanay! Zrób coś!
Wreszcie padliśmy na środku polany wyczerpani, śmiejąc się do rozpuku. Nagle z krzaków wyłonił się Wiewiór, który spojrzał na nas z politowaniem i usiadł kilka metrów od nas, mierząc nas wzrokiem:
- Nieźle macie, co? Koniec tych amorów. Connor nie idziesz do tej swojej watahy panienek?   
- A co? Karzesz mi? Jestem tam taki samotny - odparłem udając poszkodowanego. - Mam same koleżanki i żadnego kolegi. 
- Niezłe ziółko z ciebie. - Wilk zaśmiał się wyraźnie rozbawiony moją sytuacją. 
- Ależ jesteś dowciapny - warknąłem, udając wkurzonego. 
- Kuzynku bez nerwów, hahah - zachichotał. Wtem wpadł mi do głowy świetny, znaczy świetny według mnie, pomysł. Zerwałem się z ziemi i dosłownie dwie sekundy później Lanay leżał przygnieciony mną do trawy.
- A co ty na to? - zapytałem szczerząc się jak idiota.
- O nie. Tak być nie będzie - powiedziała Greta, skacząc na nas. Wiewiór zaczął dyszeć pod nami i w końcu oboje zdecydowaliśmy się, że wstaniemy. Wtem do moich nozdrzy doszedł jakiś zapach. Nowy. Specyficzny. Taki trochę... zły. Zjeżyłem się. Coś było nie tak. Lanay i Greta od razu stracili humor i wpatrywali się w ten sam punkt, co ja. Krzaki zaszeleściły, a po chwili wyszła z nich kolejna wadera. Tym razem zupełnie czarna, ale na czole miała czerwone serce. Jej krwistoczerwone ślepia od razu rzucały się w oczy. Wpatrywaliśmy się w nią zdumieni. Nigdy jej tu nie widziałem.
- Hej. Jak się nazywasz? - zapytałem, próbując przełamać pierwsze lody.
- Hej! - powiedziała entuzjastycznie, ale reszta jej przemowy nie była już tak wesoła. - Zejdźcie mi z drogi, a was nie zabiję.
- Ouuu... widzę, że trafiła nam się pani zadziorna - oznajmiłem z szerokim uśmiechem. Lanayowi jednak wcale nie było do śmiechu. Cała sytuacja zaczęła mnie przerażać. Greta w ogóle nie wiedziała, co się dzieje. Rozglądnąłem się niepewnie. Czarna wadera uśmiechnęła się szyderczo. Z całej jej postaci emanowało zło, a wiadomo, że ja dziewczyn nie biję, więc jakby mnie zaatakowała to czułbym się okropnie, oddając jej pięknym za nadobne. Westchnąłem głęboko, a z mojego gardła wydobył się groźny warkot. Ona nie była normalna. Greta również zaczęła warczeć, a po mojej prawej pojawił się Wiewiór, zjeżony i niebezpieczny. Czarna wilczyca uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Wciąż warczeliśmy, aż w końcu przeszło to w głośny ryk. Pewnie obudziliśmy wszystkich oddalonych o pół kilometra od tego miejsca. Wtem poczułem jak coś wślizguje się niczym oślizgła macka do mojego umysłu. Słyszałem kuszący szept Zaśnij, przecież wiesz, że nic ci się nie stanie, ale wtedy otrzymałem mocny cios w pysk, wybudzając się z letargu. Otrzepałem się, chcąc wytrzepać z siebie senność, a moim oczom ukazała się czarna furia pędząca wprost na mnie. Lanay i Greta zamarli wpatrując się w ślepia naszej napastniczki, a ja... zacząłem się śmiać. Kilka setnych sekundy później nad naszymi głowami rozległ się potężny grzmot, a wadera powaliła mnie na trawę. Zacząłem się rzucać, tarzać i gryźć wciąż chichocząc. Wiewiór wściekle rzucił się na czarną i zaczął ją drapać, warczeć i ciągnąć ją za uszy. Wilczyca, jednak nie była bezbronna. Nagle jakby zza niej wybiegło pięć ogromnych potworów, które atakowały nas z każdej strony. Burza wywołana moim śmiechem i wściekłością Lanaya rozszalała się niesamowicie. Pioruny, co kilkanaście sekund uderzały w ziemię nieopodal nas. Deszcz padał mocniej na naszych przeciwników. Ja czułem się suchy, a z czarnej woda ściekała jak z rozpędzonego wodospadu to pewnie też za sprawką Grety, która broniła się zaciekle i nie pozwalała się, chociażby tknąć. Cienie zniknęły zaraz po tym jak pioruny spaliły je żywcem. Pozostało po nich jedynie kilka kupek czarnego pyłu, który został rozwiany przez szalejącą wichurę. Nasza napastniczka tak samo pewna siebie jak na początku naszej walki znów zapuściła swe oślizgłe macki w moim umyśle i zaczęła sobie grzebać. O nie... tak być nie będzie! Rzuciłem się na nią z wielkim bananem na paszczy, co pewnie musiało wyglądać przekomicznie z jej perspektywy i powaliłem ją na ziemię. Lanay skoczył zaraz za mną, a Greta wciąż zalewała ją wodą. Czarna szarpała nasze ciała, warczała wściekle, ale zagłuszała ją wichura. Cienie znów wyłoniły się znikąd i odciągnęły mnie swymi ogromnymi kłami od wadery. Rzuciłem się na jednego z nich, czując jak dzika furia zalewa mój umysł. W tym momencie napastniczka zaczęła wygrywać. Moje zapasy energii zaczęły się kurczyć w zastraszającym tempie. Wiewiór atakował już z mniejszym wigorem. Burza powoli się uspokajała. Greta naszą nadzieją i wcale się na niej nie zawiedliśmy. Mimo iż znałem ją zaledwie kilka godzin to okazała się lojalna i nie uciekła, gdy zaczęła się walka. Uformowała z wody ogromną kulę, w której zamknęła czarną. Cienie zniknęły. A ja z Lanayem ostatkiem sił stworzyliśmy piorun, który sprawił, że w wodzie pojawiły się błyskawice, rażące prądem napastniczkę. Wówczas wyczerpałem już wszystkie zapasy energii. Przed oczami mignęło mi białe światełko, a po nim nie było już nic. 

6 komentarzy:

  1. Jest akcja, juz sie nie mogę doczekać ciągu dalszego ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW! Jaka akcja! Krew się leje! Futro lata w powietrzu! Czo to się dzieje?! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale akcja :D super notka :) cio się stanie jestem ciekawa....

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli mam być szczera...Aż do bólu ;X To muszę przyznać że mnie nie zawiodłeś. Notka dobrze napisana, są emocje są wrażenia...A nawet Connorku Ciebie pochwalę. To jak opisałeś walkę jest bardzo dobre, a macki cienia które wymyśliłeś i to jak wkradam się w twój ...i nie tylko twój umysł było niezłe ;X
    Mam już pomysł na ciag dalszy, więc to jeszcze nie koniec. Notkę napiszę jutro, więc pamiętajmy, że
    Przedstawienie musi trwać ;X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh czuję się zaszczycony twoją pochwałą ;D ciekawy jestem, co wymyślisz dalej i kto, kogo pokona skoro ja jestem nieprzytomny,a ty porażona prądem ;d

      Usuń