niedziela, 10 listopada 2013

Sojusz

-Nie rób z siebie takiej mądrej. Nazywać wilka roślinką? Pfff…
-A więc ty nie rób z siebie takiej głupiej, chyba, że taka już jesteś.
-…Uwierz nie zadzieraj ze mną.
-Jestem w klatce, więc ani ja nie mogę tobie nic zrobić, ani ty mnie. Nie jesteś zbyt spostrzegawcza.
-No cóż, nie wiem jak można tak łatwo złapać się w klatkę. – prychnęłam
-Gr…
Uśmiechnęłam się nieznacznie, a po chwili cienie zaczęły wkradać się do jej umysłu. Zobaczyłam jak mruży oczy z bólu. Jednak nie jest tak miło, co?
-Co ty…
-Lepiej bądź grzeczną dziewczynką.- w odpowiedzi ukazała kły. Podwoiłam atak cieni. –Nie ładnie, nie ładnie…-z szyderczym uśmiechem przyglądałam się temu zjawiskowi, jednak po krótkim czasie znów czułam jak wszystkie siły ode mnie odchodzą. Kurcze no! Przy ostatniej walce straciłam zbyt dużo energii!  –Ale nie chcę ciebie wykończyć. Możesz się przydać. –powiedziałam szybko i po chwili ból w głowie wilczycy ustał, a przy okazji mój też. Nie miałam zamiaru wykorzystywać na niej resztki mojej mocy, a także coraz bardziej odwlekałam temat mojego wspólnika.
-Niby do czego?! -warknęła
-Spokojnie…Z tego co wiem masz chyba dość mocną moc…
-Szpiegujesz mnie?
-Nie ja…Hm…słyszałam też, że nie lubisz zbytnio „rozśpiewanej wataszki”
-A tobie co do tego?!
-A więc jednak ich nie lubisz…To dlaczego należysz do ich wataszki?- ciągnęłam dalej. Próbowałam nie okazywać po sobie tego, że jestem wyczerpana.
-Nigdy nie chciałam do nich dołączyć.
-Więc czemu to zrobiłaś?
-Nie twoja sprawa! A tak w ogóle czy mi się zdaje czy chcesz abym zapomniała o temacie „roślinki”? Nie martw się, pamiętam.- powiedziała. Nie spodziewałam się, że tak szybko to wykryje…Jest jednak trochę sprytniejsza niż myślałam.
-Więc gdzie jest twój zielony wspólnik?- spojrzała na mnie z wyższością. Zmrużyłam oczy. Nie lubiłam gdy ktoś się wywyższa. Może czasem mi również to się zdarzało, ale mimo to jeśli ktoś mnie przechytrzył umiałam przyznać mu rację.
-Josyell choć tu.
-Nie rozkazuj mi.
-Jak sobie chcesz, ale ponoć miałam ci pomóc.
-Sam bym sobie lepiej poradził!- wilk o ciemno-zielonym futrze wynurzył się z krzaków
-Nie wydaje mi się.
-Czyżby?!- warknął
-Ciszej!
-Bo co?!
-Jeju kłócicie się jak stare małżeństwo…-westchnęła z politowaniem wilczyca.
-CO?!- obaj warknęliśmy
-Uważaj co mówisz!- odrzekł – Eh jak zwykle muszę wszystko sam. W ogóle nie umiesz nic zdziałać!
-Nie moja wina, że ciebie wyczuła!
-Eghem…-odchrząknęła brązowa wilczyca
-CZEGO?!
-Nadal tu jestem?
-Dobra, to pokaż jak sobie beze mnie radzisz, panie mądralo.
-Mam taką propozycję.
-Eghem…- chciałam go trochę poprawić, jednak zignorował mnie. Głupek.
-Nie ważne. Chcesz się wydostać?
-Nie wiesz jak bardzo marzę aby zostać tu na wieki. –wilczyca przewróciła oczyma
-…  Nie wiesz jak bardzo się powstrzymuję, aby nie rzucić się tobie do gardła. Mniejsza. Chcę zawrzeć z tobą sojusz.
-I naprawdę myślisz, że się zgodzę?
-W zamian pomożemy ci się wydostać z twojego więzienia. – no tak teraz to pamiętał o mnie
-A co jeśli ucieknę i was zostawię?
-Heh. Przecież nie chcesz tu zgnić, a poza tym to czyżbyś przypadkiem polubiła swoich śpiewaków?
-Nic takiego nie powiedziałam.
-Ale na to wygląda. Chcesz się od nich uwolnić czy nadal będziesz wysłuchiwać tych okropnych piszczałek?
-…
-No przecież, jak mógłbym zapomnieć! Masz tam swoją kochaną siostrzyczkę. Na pewno jesteś wzorową starszą siostrą…-uśmiechnął się złośliwie
-Skąd wiesz, że jesteśmy siostrami?!
- Właśnie się przyznałaś. Poza tym jesteście odrobinę podobne.
-Od kiedy nas śledzisz?
-Zawsze mam na waszą wataszkę oko. Z tego co widziałem nie jesteś dobrą siostrą. Dobrze sobie radzi bez ciebie…a może to ty jej nie lubisz? Nie wiem skąd nagle te siostry ale jakoś nie widać że się kochacie.
-Przestań mówić, że jestem jej siostrą! To żenujące.
-Oh doprawdy? Więc nie jesteście rodzinką?
-Może tak, może nie! Nie twoja sprawa.
-Więc jak jej cos zrobię, to nie będziesz płakać?
-O co ci chodzi?!
-Chcę sojuszu.
-Po co?
-Razem raźniej…-w uśmiechu ukazał kły.
-Dobra…tylko mnie uwolnijcie
-Jeśli nas zdradzisz nie damy ci żyć.-w końcu się odezwałam. Trochę głupio było patrzeć jak Joysell wszystko załatwia, no ale sam przecież chciał zrobić wszystko samodzielnie.
-Stań na czatach.-rozkazał mi. Już chciałam mu coś odpowiedzieć ale postanowiłam jednak przełknąć to wszystko, aby już więcej się nie kłócić. Później mu to wytknę.  
Obserwowałam uważnie czy aby dwunodzy znów nie przyjdą. Poczułam dym ognia. Widocznie robili sobie ognisko nieopodal. Najwidoczniej nie byli tacy mądrzy by zostawić kogoś na straży. Po chwili wilczyca była już wolna. Szybko zniknęliśmy w gęstym lesie.
-Jestem Rose. Dla przyjaciół Rosie.- uśmiechnęłam się nie znacznie
-Anubis.-odpowiedziała krótko. Nie spodziewałam się po niej czegoś więcej.


***
Dobra czas trochę lepiej się poznać. Jak widać chyba nie wszyscy mnie tu tolerują (no bo lubić mnie nikomu nie karzę ). Może to komuś przeszkadza, że w komentarzach wczuwam się w postać Rosie. Przepraszam jeśli tak to wygląda, ale ja nie chcę robić z Rosie niewiadomo kogo. Ona nie jest jakąś panią Hadesu! Sama nie lubię ludzi którzy ze swoich postaci robią tych najgroźniejszych, albo najsilniejszych. Ludzie nikt nie jest niezniszczalny! Czy nie dosyć, że w karcie postaci napisałam, że jej największym minusem jest światło? Wybaczcie jeśli tak wyszło, ale nie jestem taka zła jak mnie najwidoczniej malują! Rose to tylko postać. Postać która nie jest mną. Chciałam w komentarzach również ją udawać ale jak widzę, może lepiej będzie jak w ogóle nie będę pisać komków, gdyż później każdy myśli że robię z siebie „tą najstraszniejszą”  -.-
~Rosie -.-

5 komentarzy:

  1. Fajna notka :) A ja cię lubię :D NIe jesteś dla mnie aż taka groźna i niezniszczalna.... Jeszcze raz super notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam, oj tam ;D Fajna notka :) Ja tam nic do ciebie ni mam... No chyba, że mnie zabijesz xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie ;) Coś się zaczyna dziać ;d

    OdpowiedzUsuń