środa, 28 sierpnia 2013

Rudziaki

Zaraz po tym jak Anubis wywaliła nas z jaskini przypomniałem sobie, że miałem się spotkać z Rudziakami, czyli ze smokiem i Lanayem.
- No super, pewnie się spóźnię - powiedziałem na głos. Reszta wilków spojrzała na mnie dziwnie.
- Gdzie się spóźnisz? - zapytała Reili, przekrzywiając lekko głowę.
- Nie ważne. Muszę iść. Prawdopodobnie niedługo wrócę - odparłem i skoczyłem w las. One nie mogły wiedzieć.
Pędziłem na wybrzeże najszybciej jak mogłem, aż w końcu dzieliło mnie od niego jakieś pięćset metrów. Przyspieszyłem jeszcze bardziej o ile to było możliwe i wpadłem prosto na Lanaya. Spojrzałem na niego zdumiony, on na mnie. Zacząłem podnosić się z ziemi i wtedy zobaczyłem TO. Obok mnie na piasku szła mrówka. Nie taka zwykła. Wielka, tłusta i czerwona. Krzyczałem i skakałem w miejscu, bo okazało się, że wpadliśmy obaj w mrowisko. Oślepiony z przerażenia wybiegłem na plażę i wskoczyłem do wody. Mrówki spłynęły ze mnie, a ja ostrożnie wyszedłem na brzeg. Wtem moim oczom ukazał się ogromny smok, aż usiadłem z wrażenia. Lanay podszedł do mnie chwiejąc się po zderzeniu z moją pustą czaszką.
- Idioto patrz jak chodzisz - oznajmił, krzywiąc się lekko. Z góry dobiegł nas śmiech bestii.
- Skończyliście już to przedstawienie? - zapytało smoczysko.
- Tam były mrówki! - krzyknąłem przerażony.
- Przecież cię nie zjedzą - odparł Lanay.
- Mam nieprzyjemne wspomnienia z nimi w roli głównej i nie chciałbym do tego wracać - powiedziałem i uciąłem ten temat.
- No dobra. Connor wytłumaczyłem już twojemu krewniakowi, po co tu jestem...
- Komu?! - Spojrzałem na nich pytająco. - Przecież ja nie mam rodziny.
- Lanay to twoja rodzina. Daleka, bo daleka, ale jednak jesteście spokrewnieni.
- Jakim cudem? - Miałem tysiąc pytań, które kłębiły się w mojej głowie.
- Obaj jesteście potomkami ostatnich Błyskawic z tych terenów. Ojciec dziada Lanaya i twojego Connor mieszkał nad Jeziorem Neo. I jakoś się stało, że Lanay znalazł się po drugiej stronie morza, ale jego przeznaczeniem było tu wrócić.
- Błyskawic? Słyszałem o nich tylko legendy. Myślałem, że już nie istnieją.
- Bo większość nie istnieje. Zostałem tylko ja, a razem ze mną mała grupka smoków i wy.
- Czyli on jest moim kuzynem? Tak jakby? - zapytał Lanay, który chyba był do tego wszystkiego sceptycznie nastawiony.
- I mamy możliwość panowania nad burzami? Jeśli mnie ktoś wkurzy mogę strzelić w niego piorunem? - Spojrzałem z nadzieją na smoka.
- Musisz najpierw przywołać burzę. Razem jesteście silniejsi nawet ode mnie. Moglibyście wywołać taką burzę, że zmiotłaby wszystko, co znajduje się w promieniu pięćdziesięciu kilometrów, ale wyczerpałoby to wasze siły i nie dalibyście rady utrzymać jej dłużej niż dwie minuty. Nie ryzykujcie i nie bawcie się we władców świata, burz czy tego, co tam jeszcze kłębi się w waszych głowach. Poznawajcie swoje umiejętności powoli, a najlepiej razem.
- A co jeśli ja chcę wrócić za morze? Nie zostanę tu dla jakiegoś głupiego dziedzictwa! - oznajmił Lanay wyraźnie zbuntowany.
- Ale Lanay popatrz jakie mamy możliwości! - powiedziałem zachwycony.
- Może dla ciebie to jest jakaś korzyść, ale ja mam tam rodzinę! - warknął gniewnie.
- To sprowadź swoją rodzinę tutaj – oznajmił smok.
- I mają żyć z tym idiotą i resztą tej chorej watahy? Nigdy!
- Dzięki – powiedziałem urażony.
- W jaki sposób chcesz wrócić tam skąd przybyłeś? - zapytał smok.
- Nie dawno ktoś pokazał mi, że mam również moc ziemi. Mogę po wyspach dojść, aż za morze.
- Wiesz jak długo będziesz pokonywać tą odległość?
- Ważne, że pokonam – odparł i już chciał znikać w krzakach, kiedy smok dopowiedział.
- Ona nie jest ci wierna.
Lanay zatrzymał się gwałtownie i odwrócił wściekle warcząc. No pięknie. Rozjuszyłeś bestię kolego. Wilk podszedł do smoka, spojrzał mu prosto w oczy i powiedział:
- Mimo wszystko i tak tam wrócę. Jeśli to prawda, chociaż szczerze wątpię to wrócę tu, a jeśli nie to zostanę i będę mieć głęboko w dupie jakieś pieprzone dziedzictwo rozumiesz?! - Podnosił głos, aż pod koniec zaczął wrzeszczeć.
- Rozumiem – odparł smok. Czułem się jak ktoś, kto ogląda to wszystko jak widz w tym no... jak to ludzie nazywają. Wrr... w teatrze. O! Właśnie w teatrze. Dwa rudziaki - szczerze to ciekaw jestem, czemu oni są do siebie, aż tak podobni – wściekłe na siebie i gotowe rozszarpać się nawzajem na strzępy. Scena nie byłaby w ogóle śmieszna, gdyby nie to, że jeden z nich to ogromny smok.   

4 komentarze:

  1. NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    NADIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale smok zawsze mógł się pomylić... nie płacz :D

      Usuń
  2. Się porobiło :o Nie jest wierna? :c Ojoj :c Zobaczymy, co dalej będzie. Ahh... Ty i te mrówki xd Fajna notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrówki, ta? *wyobraża sobie wielką, czerwoną mrówkę wielkości wilka* ;D

    OdpowiedzUsuń