środa, 3 lipca 2013

Sierotka w ciemnym lesie

Najpierw poczułam, że spadam. Strach odebrał mi jakiekolwiek zdolności wykonywania ruchu. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Świat wokół niebezpiecznie zawirował, a potem rozbłysło jasne światło, po którym już nic nie pamiętałam.
     Jedyne co w tej chwili czułam, to krew. Krew, która była najwyraźniej moja. Próbowałam podnieść się z nasiąkniętej czerwoną substancją ziemi, jednak bez skutku. Westchnęłam głęboko i uchyliłam lekko powieki, jednak po chwili znowu je zamknęłam, z uwagi na rażące promienie słoneczne, które niemiłosiernie drażniły moje oczy.
Gdzie ja do cholery jestem? 
To pytanie w pierwszej kolejności zajęło moją i tak już obolałą głowę. W końcu, po wielu mozolnych próbach i staraniach, udało mi się stanąć na trzech łapach. Rozejrzałam się wokoło, chcąc spróbować rozeznać się w terenie.
     Znajdowałam się na jakiejś dużej polanie, porośniętej wieloma gatunkami różnokolorowych kwiatów. Polana otoczona była gęstą zasłoną utworzoną z zielonych liści drzew i krzewów. Wyglądała naprawdę pięknie. Choć na chwilę zdołałam zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które tak szybko zdołały się wydarzyć.
Co się właściwie stało? W ten doszły do mnie zamazane obrazy sprzed paru godzin. Najpierw był ten nowy wilk, potem coś się stało i musiałam walczyć.
Właśnie, walczyć! Pamiętam tego czarnego wilka. Chyba Joysell. To on zaatakował jako pierwszy. Pamiętam ten ogarniąjący chłód, oraz panikę, którą rozsiał. Chwila, czy ja o czymś abym nie zapomniała?
Jezu, Lila! Jezu wszyscy! Jezu zostawiłam ich! Z prędkością błyskawicy podniosłam się z ziemi chcąc jak najszybciej pobiec, jednak po chwili tego pożałowałam, gdyż leżałam na ziemi z pyskiem wbitym w piasek, a ból łapy niemiłosiernie dał mi się we znaki ze zdwojoną siła. 
Szlag by to... 
Powoli podniosłam się z twardego podłoża i otrzepałam futro z piasku, który dostał mi się do nosa, powodując napad nie pohamowanego kichania. Westchnęłam głęboko nabierając do płuc tyle powietrza, ile zdołam, a następnie wypuściłam je. Postanowiłam nie siedzieć w jednym miejscu, gdyż na nic mi się to nie zda. Prędzej czy później, albo stanę się pożywieniem dla innych drapieżników, albo sama tutaj zginę z głodu. Ignorujac piekielny ból, który ponownie przeszył łapę, ruszyłam przed siebie.
     Nie minęło dużo czasu, gdy poczułam, że mój żołądek wydaje dziwne pomruki. Domagał się jedzenia, którego ja na tę chwilę nie mogłam mu dostarczyć.
Sierota ze mnie jakich mało.Postanowiłam na tę chwilę zapomnieć o potrzebnie zaspokojenia głodu i ponownie ruszyłam przed siebie. Słodki śpiew ptaków wijących sobie gniazda w koronach drzew wprawiał w przyjemny nastrój. Lekki wietrzyk muskał mój pysk i bawił się kosmykami czarnego futra. Uśmiechnęłam się mimowolnie na wspomnienie o moim dawnym domu. Obiecałam przecież, że kiedyś tam wrócę. Muszę tam wrócić, prędzej, czy później. W tym momencie moją głowę zajmowały inne myśli.
Czy z resztą wszystko w porządku? A co, jeśli TO też ich dopadło i... zabiło? Pokręciłam przecząco głową próbując uwolnić się od umysłowych tortur, jakie zadawały mi TE myśli. W ten do moich uszu doszedł szelest, a następnie łamanie gałązki. Stanęłam jak wryta. Czułam, że moje serce zaraz wyskoczy i ucieknie gdzieś bardzo daleko.
Jeśli to ktoś większy ode mnie, to na pewno już po mnie.
- Panie Boże. Byłam grzeczna, pomagałam ludziom, śpiewałąm ballady, kochałam wszystkich, ale proszę o jeszcze jedną szansę. - Uniosłam łeb ku górze wymawiajac jak głupia modlitwę, która nic i tak by mi nie pomogła. Nagle zza krzaków wyskoczyła biało-niebieska waderka. Gdy mnie zauważyła zrobiła wielkie oczy cofając się o parę kroków. Już miałam krzyknąć, jednak powstrzymałam się widząc wilczycę, zamiast wielkiego potwora z horroru. Nie czekając dłużej, postanowiłam się przywitać. Może ona będzie wiedzieć coś więcej...

~~
Reili
Przepraszam, ale wena mi gdzieś uciekła ;_;  ogłaszam ten wpis moim najgorszym.. 

2 komentarze: