czwartek, 12 grudnia 2013

Odwiedziny, dobre maniery i mokra woda

Przewróciłam się na bok, ziewając leniwie. Poczułam jak resztki snu odchodzą ode mnie i nikną w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Otwarłam lekko powieki, mrugając nimi szybko. Powoli wracał mi kontrast widzenia i wszystkie kontury nabierały normalnych kształtów i kolorów. Uśmiechnęłam się szeroko, rozglądając po lekko przyprószonym śniegiem krajobrazie. Wszystko wyglądało teraz tak ładnie i bajkowo. Bez wątpienia przyszła zima.
        Wolnym krokiem podeszłam do niewielkiego jeziorka, po czym nachyliłam ku niemu mordeczkę. Po chwili jednak mój zamiar napicia się wody przerwał cichy szelest w krzakach. Moje ucho drgnęło lekko, wyłapując każdy dźwięk. Kątem oka dostrzegłam przyczajoną w krzakach postać, która uważnie mnie obserwowała. Uśmiechnęłam się szatańsko, dając postaci fałszywy obraz tego, co robię. Usiadłam sobie na ziemi, wpatrując się w swoje odbicie. Lekko falowało, jednak jak zawsze widziałam w nim czarną wilczycę i nic poza tym.
- Buuu! - po chwili z krzaków wyskoczyła kolorowa waderka, która wpadła na mnie i wepchnęła do wody. Na początku przeszło mi przez myśl, aby jak najszybciej wyłowić się na brzeg. Woda była niemiłosiernie lodowata i aż ała. Zamknęłam oczy i zaczęłam opadać na dno. Po chwili jak przewidziałam Nina wskoczyła za mną do jeziora. Szybko złapała za futro i wyłowiła na brzeg. Ledwo co powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem i jakoś mi się to udawało. Wilczyca jednak widocznie była tak przerażona, że zaczęła walić mnie łapą po pysku, krzycząc przy tym wniebogłosy:
- Nie umieraj! Przepraszam! To było nie chcący!
- Nina! Ja żyję! - parsknęłam śmiechem, szybko wstając z ziemi. Wilczyca przyglądała mi się wielkimi, przerażonymi oczami, a gdy tylko doszło do niej to, co się stało, mocno uderzyła mnie w czubek głowy.
- A to za co? - zrobiłam smutną minkę, masując obolałe miejsce.
- Za to, że mnie tak nastraszyłaś! - skrzyżowała łapy, nadymając buzię.
- Oj przepraszam no. Więcej tak nie zrobię - zapewniłam ją, salutując. Nina uśmiechnęła się, machając wesoło ogonem.
- To co dziś robimy? O, wiem! Odwiedźmy Josia!
- Żę ćwę? Kogo? - uniosłam wysoko brwi do góry.
- Tego źłego, zielonego wilka! No wiesz, którego.
-.... Aaaa! O Joysell'a ci chodzi - zaśmiałam się - okej, agencie Nino, mamy jakiś plan?
- Żadnego...
-... Nieważne, będzie śmieszniej! - złapałam ją za łapę, pociągając za sobą. Wilczyca zachwiała się, z trudem łapiąc równowagę i pognała za mną. Sama do końca nie wiedziałam, gdzie biegnę. Mój wilczy zmysł podpowiadał mi jednak, że kręci się tu gdzieś blisko nasz kochany poszukiwany wilk.
        Truchtałam z nosem przytkwionym do ziemi, niuchając nowe zapachy. Nina dzielnie człapała za mną, co chwilę wpadając na mój tyłek, gdy ja gwałtownie się zatrzymałam.
- Daleko jeszcze? - spytała po chwili, podskakując wkoło mnie.
- Hmm... - zamyśliłam się przez chwilę - jakiś ocean i rzut beretem od "zamarznij na śmierć... Czy on się teleportuje, czy jak? - jęknęłam, skrobiąc się łapą po głowie. Nagle Nina gwałtownie przykucnęła w krzakach, po czym mi kazała zrobić to samo. Zamilkłam, spoglądając się w cień, który wyłaniał się zza zarośli.
- Pacz, tylko na to czekałyśmy.. - zaśmiała się "szyderczo" pocierając łapę o łapę. Na mojej mordce również zakwitł szatański uśmieszek. Po chwilowym zastanowieniu się wyczarowałam pnącze, które rozwiesiło się tuż nad ziemią. Nagle za moją sprawką zielone liny napięły się mocno, a basior potknął się o nie, o mało co nie całując ziemi. Razem z Niną zdusiłyśmy w sobie napad śmiechu, roniąc łzy. Joysell warknął wściekłe, rozglądając się uważnie. Zamilkłyśmy na amen, wstrzymując oddech w obawie, że i tak nas usłyszy. Po chwili jednak odwrócił się powolnie, mając zamiar odejść. Nina jednak nie miała dość zabawy. Szturchnęła lekko piękny, niebieski kwiat, który rósł blisko nas. Jego pyłek rozniósł się w powietrzu i spowodował nagły napad kichania u Joysella.
- Na zdrowie - palnęłam głupio. Wilczyca szybko zatkała mi łapą pysk, jednak było już za późno. Basior obnażył kły, kierując się w naszą stronę. Przypomniała mi się scena, gdy również powiedziałam Joysellowi na zdrowię, on mnie zaczął gonić, a potem wpadłam na Connora. Co ja mam poradzić, ze próbuje być uprzejma?
- Nina? - szturchnęłam ją łapą, a mój głos zadrżał lekko.
- N-no?
- WIEJEMY! - wrzasnęłam, pociągając ją za futro, po czym razem wyskoczyłyśmy z krzaków, w które teraz wpadł wilk. Zaśmiałyśmy się pod nosem, biegnąc przed siebie co sił w łapach. Jedyne co pozostało po nas to dymki z kurzu. Pokonałyśmy denerwujące, kolące krzaki i razem sturlałyśmy się do wody wprost z górki. Teraz już nie wytrzymałam i wybuchałam głośnym, niepohamowanym śmiechem. Mimo tego, iż byłam cała mokra, w liściach gałęziach, mokra, brudna, wspominałam już, że jestem mokra? Jak nie, to właśnie mówię.
- To jak, wracamy? - spytała po chwili Nina, ocierajac łezki z kącika oka. Kiwnęłam tylko głową, nie zdolna wypowiedzieć nic więcej. Razem chwiejnie zwlokłyśmy sie z wody, kierując w stronę domciu. Tylko las cały huczał od naszych pięknych piosenek...

~Reili~

Ekhem.. No w sumie nie wyszło jak chciałam, ale wena nie wybiera >.<

5 komentarzy:

  1. heheh pozytywnie ;D teraz Quinn pisze, bo Connorek czeka na Lanaya ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lanayk już sie pojawia. Szykuj się na ciekawą nocię. BDW, gdzie ty teraz jesteś?

      Usuń
    2. Aha. No to szykuj się na te mniej pozytywne wersje Lanayka(córeczkę i synalka) BUAHAHAHAHA!

      Usuń
  2. Taak poturbowałyśmy Josia pnączem xD huehuehue my zUe xD fajna nocia ;D Jak teraz Quinn a potem Lanay to potem ja chce :) kolejną postać planuje xP ile ja ich jeszcze dodam.... Nie mam pojęcia xD

    OdpowiedzUsuń