sobota, 14 grudnia 2013

Chyba...

Niepewnie rozglądałem się po okolicy. Tanja albo Dijamora już sam nie wiem, kto to był zniknęła w krzakach, zostawiając mnie zdezorientowanego na brzegu. Chyba poprzestawiała mi żebra. Ałłł... Nie miałem siły nigdzie iść. Skryłem się w korzeniach potężnego dębu i zmęczony usnąłem.
Usłyszałem trzask gałęzi, zastrzygłem uszami i rozglądnąłem się. Moje ciało było poobijane, a tylna łapa oblepiona krwią.Westchnąłem głęboko i podniosłem się niepewnie. Spróbowałem położyć ją na ziemi, ale ból był okropny. Doczłapałem się jakoś do jeziora, po czym zamoczyłem łapę w wodzie. Ulga jaką poczułem jest nie do opisania. Uśmiechnąłem się błogo, kiedy usłyszałem szelest krzaków za moimi plecami. Podskoczyłem gwałtownie wyrwany z letargu i zapomniałem o nodze. Z mojego gardła mimowolnie wydobyło się warknięcie, gdy ujrzałem kolorową waderę o czerwonych ślepiach:
- Wybacz. Instynkt - odparłem i znów odwróciłem się w stronę wody.
- Dijamora ci to zrobiła? - zapytała, siadając obok mnie.
- Tak - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Wybacz mi za nią - odpowiedziała ciszej.
- Nie ma sprawy. Dalej się jej nie boję. Myślę, że to słyszy hm?
- Tak - odparła, śmiejąc się. - I jest wściekła.
- Och... wcale nie jest mi przykro - oznajmiłem, szczerząc się szyderczo. Ruszyłem się znad tafli jeziora i znów ułożyłem wygodnie w korzeniach drzewa. - Chodź tu. Razem zawsze cieplej.
- A nie boisz się, że cię zagryzę? - zapytała, chichocząc. Miała chyba wyjątkowo dobry humor.
- Mnie? Ale ja jestem taki uroczy - odparłem również z zacieszem na paszczy. Ułożyła się obok mnie, a ja prawie natychmiast się wzdrygnąłem. Biła od niej niechęć do mojej osoby. Spojrzałem na waderę niepewnie, ale ta uśmiechała się promiennie.
- Wszystko w porządku? - Spojrzała na mnie i przekrzywiła głowę.
- Tak, tak - odparłem, ale wciąż czułem, że Dijamora mnie obserwuje.
Przez resztę dnia byłem spięty. Dopiero wieczorem, kiedy ujrzeliśmy pierwsze płatki śniegu rozluźniłem się nieco. Rozpaliłem ognisko, które przyjemnie nas ogrzewało. Wciąż, jednak czułem się obserwowany. Tanja ziewnęła głośno, wyrywając mnie z letargu.
- Gadam do ciebie od piętnastu minut, a ty nie odpowiadasz. Idę spać - oznajmiła, ułożyła się w korzeniach mojego drzewa i zasnęła.
- Przepraszam - odparłem, kiedy słyszałem już tylko jej miarowy oddech.
Zjeżyłem się i czekałem, aż jakaś bestia wyjdzie z krzaków, ale nic się nie działo. Słychać było tylko trzaskanie gałązek w ognisku i cichy szmer wody. Warknąłem niecierpliwie. Energia w tym miejscu była zdecydowanie dziwna. Wtem w krzakach coś zaszeleściło. Momentalnie zerwałem się z miejsca i ujrzałem czarną waderę o czerwonych ślepiach i krwistym sercu między oczami. Powoli wyszła z zarośli. Była mniejsza ode mnie, ale czułem się skrępowany w jej towarzystwie. Spoglądała na mnie z szyderczym uśmiechem na paszczy. Z pomiędzy śnieżnobiałych kłów wilczycy wysunął się różowy język, którym oblizała wargi z apetytem, spoglądając na mnie. Powoli ruszyła w kierunku wody. Jej krok był... majestatyczny. Poruszała się jak księżniczka. Ale to zło, które od niej biło przerażało mnie. Pierwszy raz się tak bałem. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Futro stanęło dęba, a z gardła wydobyło się ostrzegawcze warknięcie. Wadera ani trochę się tym nie przejęła. Spokojnie zaczęła pić wodę. Nie mogłem tak bezczynnie stać. Zacząłem cofać się w kierunku Tanji, która ku mojemu zdumieniu stanęła ze mną ramie w ramie i zaczęła groźnie warczeć. Rose. 4 lata. Moc cienia i umysłu. Niesamowicie niebezpieczna. Dwie wadery kotłowały się na piasku. Ognisko zostało ugaszone. Teraz tylko księżyc i gwiazdy oświetlały brzeg jeziora. W moim gardle narastał ryk. Wściekle rzuciłem się na Rose i odrzuciłem ją od Tanji, która nie spodziewała się tego i kłapnęła w powietrzu zębami. Wpadliśmy do wody. Nie. Nie woda. Szybko zacząłem się wycofywać. Ujrzała w moich oczach strach. Źle. Zasada numer jeden. Nigdy nie pokazuj śmiertelnemu wrogowi, że się czegoś boisz, a więc skoro już wszystko stracone wyskoczyłem z wody i otrzepałem dokładnie wszystkie łapy. Czarna, warcząc powoli wyłaniała się z jeziora. Wokół mnie pojawiła się zupełna ciemność. Nic już nie było. Tylko ona i jej czerwone ślepia. Skoczyła w moim kierunku, ale ja w ostatniej chwili przesunąłem się w lewo i przeleciała obok mnie. Usłyszałem zduszony chichot. Na naszej "arenie" pojawiła się Tanja. Wadera uśmiechała się szeroko najwyraźniej czymś rozbawiona.
- Co cię tak bawi? - Rose zbliżała się do niej. Była już niebezpiecznie blisko, a chwilę później zniknęła. Rozejrzałem się niespokojnie. Chyba czas użyć mocy. Skupiłem się, a chwilę później widziałem już wszystko, co się poruszało. Czarna stała dziesięć centymetrów od czubka nosa kolorowej. Spiąłem się, a z mojego ciała zaczęła ulatywać czerwona mgła. Zwróciłem tym uwagę Rose, która wbiła swój wzrok we mnie. Macki dymu owinęły się wokół niej. Straciła zupełnie widoczność, a chwilę później wiła się na ziemi z bólu. Moje oczy lśniły błękitem. Stałem w pozycji bojowej. Moja rana na łapie zniknęła w momencie, w którym zacząłem używać mocy. Mgła snuła się wokół niej jeszcze przez kilka minut, aż rozpłynęła się zupełnie. Znów byliśmy w lesie. Wadera leżała nieprzytomna. Cisza, która owładnęła jezioro była wręcz nienaturalna. Tanja wpatrywała się we mnie niepewnie. Byłem wyczerpany. Spojrzałem na nią umęczonym wzrokiem, a chwilę później sam osunąłem się na trawę i zasnąłem. Chyba już wszystko w porządku. Chyba.

2 komentarze:

  1. I kolejna walka O.o Kurczęęęę ile się będziecie bić.. Najpierw ty teraz Rose... Były odpały, a teraz są nawalanki xD Chyba niedługo znów wrócimy do ,,śmiechu warte'' xD już nie mogę się doczekać :33 Może ja to rozpocznę :D Fajna notka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, teraz dużo obijanek jest ;D. No ale cóż, spotkania z RAJ'em nie można zaliczać do przyjemnych xd. Fajna notka ;)

    OdpowiedzUsuń