wtorek, 17 grudnia 2013

Frajerzy

Nie byłem pewien tego, co się ze mną działo. Laluś zniknął, a nade mną stała kupka brązowo-białego futra. Spojrzałem na wystraszonego wilczka i uśmiechnąłem się szeroko, po czym powiedziałem:
- Cześć. Oświecisz mnie, gdzie jestem?
To, co się stało kilka sekund później całkowicie zbiło mnie z tropu. Uciekł, a chwilę później usłyszałem krzyk.
-Scöll!
Przekrzywiłem łeb, podniosłem się z ziemi i stwierdziłem, że śmierdzę. Ruszyłem truchtem w poszukiwaniu zbiornika wodnego, który mógłbym skazić swoją nieczystością, wówczas ujrzałem śnieg, który przykrył trawę białym dywanikiem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym ruszyłem dalej. Unosiła się za mną zielona mgiełka smrodu i sam nie byłem w stanie tego wytrzymać. Wreszcie bogowie wysłuchali moich modlitw i trafiłem na... morze. Wrr... Nienawidzę tego miejsca. Szybko wskoczyłem do wody, a wyskoczyłem z niej jeszcze szybciej drżąc i warcząc na lodowatą ciecz. Musiałem się jednak przemóc, bo smród był nie do wytrzymania. Powoli łapa za łapą, krok za krokiem zanurzałem się w wodzie. Grypa i gorączka gwarantowane. Wreszcie zanurzyłem się cały, a chwilę później stwierdziłem, że jestem idiotą. Mogłem się zaśmiać i wywołać deszczyk, który zmyłby ze mnie cały ten syf albo jeszcze lepiej. Ogrzać się za pomocą magii ognia. Skorzystałem z tej drugiej opcji, bo jak już jestem w wodzie to, po co lać następną. Przyjemne ciepełko rozeszło się po całym moim ciele i pozwoliło mi spędzić w lodowatej cieczy dłużej niż dwie minuty.
Gdy wreszcie cały brud wraz z zapachem zniknął wyszedłem z wody, osuszyłem się i spokojnym truchtem ruszyłem w las, poszukując Lanaya, który gdzieś mi zniknął, a byłem ciekaw, co takiego się z nami działo po zjedzeniu awokado. Przeskakiwałem nad niższymi krzakami, zwalonymi pniami, aż w końcu przyspieszyłem do sprintu. Po kilkuset metrach biegu dostałem potwornej zadyszki. Zwolniłem nieco, po czym doczłapałem się do brzegu jakiejś rzeki. Nie chciało mi się pić, a mimo to zanurzyłem paszczę w wodzie i zacząłem gorączkowo chłeptać. Wewnętrzny instynkt kazał mi uzupełnić zapasy wody póki nie jest za późno. Nieco zaniepokojony pobiegłem dalej. Coś było nie tak. W lesie pojawiły się nowe zapachy. Cholera. Jak długo leżeliśmy nieprzytomni? W moim umyśle ziała pusta, biała dziura. Jakby wycinek w pamięci.
Złapałem trop jelenia i usłyszałem jednocześnie jak mój brzuch wibruje. Warknąłem, bo to wzbudziło moją niepewność. Ruszyłem truchtem w kierunku zapachu, zachowując względną ciszę, aż dotarłem do łąk, na których pasły się stada. Zdumiało mnie to, że ujrzałem tylko jednego starego jelenia, który spokojnie skubał to, co wystawało spod śniegu, a było tego całkiem sporo. Stado najwyraźniej go opuściło. Zacząłem skradać się w kierunku ofiary. Wiatr wiał w odpowiednim kierunku, czyli prosto we mnie. Stał blisko drzew. Idealnie. Gdy wreszcie odczekałem wystarczająco długo, rzuciłem się na zwierzę, powaliłem go nadzwyczajnie łatwo i zabiłem. Jego słodka krew spływała po moim języku, co napawało mnie radością. Zacząłem rozrywać ciało i wtedy łapy się pode mną ugięły, oczy wywinęły do tyłu. Upadłem bezwładnie i straciłem świadomość.
Ciemno, ciemno, ciemno. Nosz kurde. Wypuścicie mnie z tej ciemnicy. Nawet głupiego ogniska nie ma. Wrr... Zacząłem wyć, ale nikt mnie nie słyszał, aż nagle moim oczom ukazało się niewielkie, białe pomieszczenie. Zostałem zamknięty w metalowej klatce, ale takiej dziwnej, bo pomiędzy kratami było jeszcze coś przezroczystego. Taka bariera. Jaki czad! Zacząłem dźgać to jedną łapą i wpatrywałem się w przestrzeń z zaciekawieniem. Wtem moim ślepiom ukazał się jakiś stwór na dwóch łapach, łysy, w czarnym czymś na takim śmiesznym kikutku. Jego przednie łapy obróciły z trudem moją klatkę. Pomachał mi przed nosem takim czymś z ostrą końcówką. Moje fajne, niewidzialne barierki uciekły i dostałem tym ostrym czymś w tyłek. Poczułem ukłucie i zacząłem się wyrywać. NIE BĘDZIE MNIE JAKIŚ FRAJER DŹGAŁ W ZADEK! Zacząłem na niego warczeć, ale wtedy łapy znów się ugięły. To nie było przyjemne. Upadłem na dno klatki i zasnąłem.
Rażące w oczy światło to pierwsze, co przywitało mnie po długiej drzemce. Obróciłem się na brzuch i znów ujrzałem tego frajera z kikutkiem. Warknąłem na niego ostrzegawczo, a ten tylko się uśmiechnął i podszedł do drugiego. Z takim samym kikutkiem. Sami frajerzy? No błagam was. Weźcie mnie stąd. Mamooo! A nie ona już nie żyje.
- LAAALUUUŚ! - zawyłem głośno, zwracając na siebie uwagę frajerów. Spojrzeli na mnie. Jeden z nich zaopatrzony był w metalowo-drewniany kij. Dziwak. Po co mu kij? Nie wystarczą kły? Ewentualnie pazury? Pff... Frajerzy są słabi. - Wypuścicie mnie stąąąąąąd!
Wreszcie jeden z nich ten z kijkiem, podniósł moją klatkę i wpakował do jakiegoś dziwnego pudła, w którym było pełno wilków. Moim oczom ukazała się cała wataha oszalałych ze strachu pobratymców. Spojrzałem na nich wszystkich zdumiony. Zachowywali się jak... zwierzęta. No, co jak, co ale ja się tak nie zachowuję.
- Yyy... Cześć. - Uśmiechnąłem się do nich wesoło. - Mogę wiedzieć, gdzie nas wiozą?
Wszyscy ucichli na chwilę i wpatrywali się we mnie, jakby moje słowa nie do końca do nich trafiały. Tylko jeden basior, który leżał w klatce obok mnie, zrezygnowany i zrozpaczony spojrzał na mnie, po czym znów położył łeb na dnie klatki.
- A może ty? Powiesz mi? Bo oni chyba nie do końca wiedzą - oznajmiłem, szczerząc się.
- Chcą nas zabrać do le..lo... laborarorium czy coś takiego. I chcą robić na nas eksperymenty genetyczne, aby uzyskać idealne maszyny do zabijania pod kontrolą ludzi. No. Coś w ten deseń.
- Co to laborarorium? I ludzie? Albo genetyczne? Maszyny? O co chodzi? - Byłem całkowicie zdezorientowany.
- Laborarorium to takie miejsce, w którym jest czysto. Ludzie to te łyse, na dwóch nogach. A co do reszty sam nie jestem pewien - odparł i zamknął ślepia. Chyba nie było w nastroju do rozmów.
Westchnąłem głęboko, skorzystałem z jego taktyki i bezmyślnie wpatrywałem się w kraty i szalejących towarzyszy. No to pięknie.

Wybaczcie, że tak długo na mnie czekaliście i że tak słabo to rozwinąłem, ale mam fajny pomysł ;D

2 komentarze:

  1. Osz nie! Głupie ludzie! Co oni chcą z tobą zrobić! :D No nic, ciekawam jak rozwiniesz swój pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na ratunek Connorowi :D głupie frajery xD ale do laboratorium O.o że niby to w kotlinie Uru odbudowali co spłonęło za mej obecności? czy jakieś inne? Nieogarnieta nie ogarnia xD fajna notka :)

    OdpowiedzUsuń