sobota, 7 grudnia 2013

Są żołędzie jest impreza

Maszerowałam obok Reili, a za nami szła reszta. Genialny pomysł, z tym spacerem. Każda z nas się dotleni i będzie lepiej śpiewać. Taak! Więcej piosenek! Za nami Sibuna, Ana i Emily prowadziły jakąś rozmowę. Zaiste interesujące. Żart! Nuda! Skręciłam i zatrzymałam się. Reszta przeszła obok mnie, a ja zaczęłam iść za nimi. Szybko podbiegłam i klepnęłam Emily po plecach.
-Berek!- wrzasnęłam i zaczęłam biec, a ona zaczęła mnie gonić.
Biegłam ile sił w łapach. Ona mnie doganiała. Zauważyłam, że biegnę w krzaki i nie zdążę wyhamować. A może zdążę. Zaparłam łapy w ziemie i szybko na nią padłam. Udało się! Zatrzymałam się! Emily najwyraźniej skoczyła, by mnie złapać, bo po chwili przeleciała nade mną. Wpadła w krzaki. Wstałam i spojrzałam na resztę. Nagle usłyszałyśmy warczenie. Szybko wyszłyśmy z krzaków i stanęłyśmy obok skulonej Emily, a naprzeciw jakiegoś wilka o niebiesko-czerwonych ślepiach. Zaczęłyśmy warczeć. Wtedy Reili wyszła przed nas.
- Kim jesteś? - zapytała.
-Jestem Quinn.-odpowiedział, usiadł na trawie i dalej patrzył na Emily.
- A ja Reili. Miło mi. Co tu robisz? Czego chcesz od Emily? - zapytała pełną listą pytań.
- Idę sobie, a ona na mnie wskakuje, powala na ziemie i się kuli. Nie bardzo wiem, o co chodzi - spojrzał na Emilkę.
- Emily? Przyjaciel? - Reili zerknęła na Emily.
- Nie wiem. Nie potrafię tego określić - powiedziała Emily. Jej mina pokazywała teraz bogate zasoby mimiczne. Nie chce mi się ich wymieniać.- Nie wiem.
Spojrzałyśmy po sobie wszystkie naraz. Zachciało mi się śmiać, gdy Quinn śmiesznie przekrzywił głowę. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Reszta chwilę po mnie. On tylko się uśmiechną.
- To jest Nina, Ana i Sibuna. Ta, co w ciebie wleciała to Emily, a ja ci się już przedstawiłam - powiedziała Reili do wilka.
- Yyyy... miło mi - powiedział.
Roześmiałyśmy się jeszcze głośniej i cofnęłyśmy się za krzaki. Teraz ja szłam przodem. Reili trochę z tyłu. Po kilkunastu minutach byłyśmy przy naszej jaskini. Rozejrzałam się po okolicy. Zero drzew z liśćmi. Łeee. Ja chcę liście. Są takie ładne zielone. Wpadłam na pomysł. Wyczarowałam drzewo. Jak się zorientowałam jakie szybko na nie weszłam. Słaba jestem z biologii. Po chwili wiedziałam, że to dąb, bo pomogły mi w tym żołędzie. Jak to fajnie wygląda. Wszystkie drzewa bez liści, a tu ładny liściasty dąb. Chwyciłam kilka żołędzi. Rozejrzałam się po celach. Najbliżej stała Sibuna. Właściwie podeszło i przyglądała się mojemu dębkowi. Trzy, dwa, jeden. Odpalam! Po chwili wadera uciekała przed gradem naboi. Muahahahahaha. Ja zła. Wycelowałam w Anę, czyli kolejną tarczę cel. Ta wystraszona wskoczyła do wody. Po chwili Reili i Sibuna były w jaskini, a Greta i Emilka w wodzie. Mimo tego jak karabin pozbywałam się kolejnych żołędzi. Ja jedyna jestem bezpieczna, bo kto będzie rzucał czymkolwiek w słodką i grzeczną Ninicię. Zaczęłam się śmiać. Zamknęłam oczy, bo nie mogłam wytrzymać. Zachwiałam się i zleciałam z mojego drzewka. Nieee! Już nie żyje! Jednak wadery dalej siedziały w swoich kryjówkach. Wstałam i rozejrzałam się. Radość mnie rozpiera! Me zabawy nie są karane. Już nie wytrzymam trzeba śpiewać.
-Baiao bongo, Hej!
Baiao bongo, Hej!
Baiao bongo, bongo baja.
Baiao bongo, Hej!
Baiao bongo, Hej!
Przez świat wzdłuż i wszerz,
Płynie dzisiaj pieśń.
Baiao bongo, Hej!
Baiao bongo, Hej!
Baiao bongo, bongo baja.
Uhuhu! Kto ten piękny taniec zna,
Wtem tańczy go jak ja,
O baiao bongo, o bongo baja.
Bongo la, bongo la,
Bongo la la la.
La la la la la la la.
Bongo la, bongo la,
Bongo la la la.
La la la la la la laaaaaaaaaa! -zawyłam, a w między czasie Reili dołączyła do mnie i śpiewałyśmy w kółko to samo.
Kręciłam piruety. Złapałam Ane, a Reili Sibunę. Emily pokładała się ze śmiechu tarzając się w trawie. Po chwili została złapana przez Gretę. Wszystkie tańcowałyśmy hałasując przy tym niemiłosiernie. Po chwili zmęczona padłam na trawę. Reszta wilczyca po wilczycy również. Ledwo się podniosłam i rozejrzałam. Szybko z wielkim zacieszem podbiegłam do drzewka mojego. Wlazłam na nie. Rozglądam się w poszukiwaniu żołędzi. Naboje są. Komendancie Nina rozpocząć ostrzał. Po kilku minutach reszta już była schowana w swoich kryjówkach. Buahahahaha. Zeszłam z drzewa i w tej samej chwili pożałowałam tego. Zostałam zestrzelona! Łaskotkami! Marny mój los. Wszystkie cztery napadły na mnie i męczyły torturami. Starałam się wydostać. Nie! Już nie baja bongo. Zostawicie mnie jestem niewinna. Co ja wam zrobiłam!? Po kilku minutach męczycielki same przestały. Z ulgą położyłam się przy jaskini. Reszta też zajęła się swymi sprawami. Nagle poczułam coś zimnego i mokrego na nosie. Szybko otrząsnęłam się i zobaczyłam coś co napełniło me serce radością. ŚNIEEG PADA!!! TAAK! Będą bałwany, śnieżki, bitwy, sanki z kłody. Zaczęłam tańczyć taniec radości.
-Pada śnieg, pada śnieg, sypie granatami!!- zaśpiewałam i łapałam śnieżynki na język.
 Mój entuzjazm znów podzielała Reili. Tak śpiewając i słysząc śmiech reszty tańcowałyśmy po całym terenie.
(: Nina :)

2 komentarze:

  1. hahah widzę, że zima nachodzi ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zima, zima, zima, zima, pada śnieg, pada śnieg xD Ty niedobra zoledziami zasypujesz :x. Jak znajdę pomysł na zemstę, to się "odwdzięcze" ;>

    OdpowiedzUsuń