czwartek, 26 grudnia 2013

Święta, święta...

Otworzyłem oczy i ujrzałem po kolei: jezioro, trzcina, plaża, kamyk, drzewo, krzak, krzak, drzewo, drzewo, krzak, śnieg i ooo... myszka. Uciekła. Głupia. I co ona sobie myśli? Dobra stop! Gdzie Tanja? Zacznijmy od tego może. Zacząłem węszyć i szybko złapałem trop. Biegiem ruszyłem w tamtym kierunku i nagle moją przednią łapę przeszył ból .Upadłem, przekoziołkowałem przez coś futrzastego i wpadłem w krzaki. Bosko. Świetny początek dnia. Wygrzebałem się z dzikiej róży cały pokaleczony. Otrząsnąłem się gwałtownie i poczułem jak kilka setek kolców odrywa się od mojego ciała, powodując okropny ból. Warknąłem wściekle przez swoją własną głupotę. Opanowałem się i ujrzałem... Tanję, a obok niej grubego jelenia:
- Wybacz - powiedziałem, spoglądając na nią niepewnie.
- W porządku. Nic nie było - odparła z uśmiechem. - Gdzie się tak spieszyłeś?
- Spanikowałem i zacząłem cię szukać - oznajmiłem również się uśmiechając. 
- To brawa za spostrzegawczość - powiedziała i rozchichotała się. Również zacząłem się śmiać, a po chwili uspokoiliśmy się. Nie do końca wiedziałem z czego się śmiejemy, ale do szczegół. - Chcesz? W sumie i tak wlokłam go na plażę, ale nie widzę przeszkód, żeby zjeść go tutaj.
Mówiąc to, patrzyła się na jelenia. Również spojrzałem na zdobycz i usłyszałem dziwne burczenie. Rozejrzałem się niepewnie. Nie byłem zdolny do walki po ostatnim starciu. Wciąż osłabiony. Po chwili zorientowałem się, że dochodzi z mojego brzucha. Tanja zaczęła się ze mnie śmiać, a ja wciąż w szoku wpatrywałem się w falującą powierzchnię mojego ciała. Po chwili ogarnąłem się i zacząłem jeść. We dwójkę pochłonęliśmy całego jelenia. Wtem do moich uszu dopłynęły jakieś dziwne dźwięki wydawane przez stadko jakichś wilków. Spojrzałem na waderę zdumiony, ona na mnie. Ruszyliśmy w kierunku dźwięków. Moim oczom ukazała się skąpana w kolorowych światełkach polana. Na jej środku stała choinka, którą przyozdabiały chyba wszystkie wilki z tych lasów. Jakiś mały, rudy, czarny z białym paskiem, czarna z zielonymi znakami, te wszystkie małe, co spotkałem, po tym jak jedna z nich we mnie weszła, jakaś rudo-brązowo-złota, jeden z zieloną grzywką, drugi z czarną, z turkusowym językiem. Wszyscy szykowali choinkę, jedzenie, sprzątali, wszystko było ładne. Cały czas ktoś składał sobie życzenia "Wesołych świąt". Masakra. Co tu się dzieje?! Spojrzałem zdumiony na Tanję, a ona jak urzeczona wyszła na polankę i natychmiast rzuciła się w wir przygotowań. Stałem jak wryty, kiedy podszedł do mnie bordowy wilk z czarną grzywką i oznajmił spokojnym głosem:
- Możesz wyjść, są święta! 
- Co jest?
- Święta - odparł. - No co ty nie wiesz, co to? To powiem ci tak. Masz taryfę ulgową przez 3 dni. Nikt cię nie zaatakuje, nie ruszy, nie wyzwie, bo wszyscy muszą być dla siebie mili. Nie powiem, że mi to pasuje, ale może być fajnie. 
Spojrzałem na niego niepewnie i powoli wyszedłem z krzaków. Rozglądnąłem się niepewnie, ale wszyscy byli tak zajęci, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Jedno, wielkie "WTF?!". 

____
To se tam kończcie. Magia świąt tralalala xd Nie chce mi sie dalej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz