wtorek, 31 grudnia 2013

Ślizgawka na jeziorze

-Ale mi się nie chce iść dalej!- krzyknął Eskel po raz tysięczny.
Położyłam po sobie uszy. Kiedy on przestanie jęczeć. Hmmmm..... Której to już przerwy żąda. Chyba dziesiątej. Tylko Kris umie iść cicho i nie narzekać.
-Przeeeerwa! Żądam przerwyyy!- krzyknął po raz kolejny i usiadł na ziemi.
-A kopniaka na rozpęd chcesz!?- spytałam zdenerwowana.
-Nie! Ja chce przerwę!
-No to tu zostań! Nie każe ci za sobą iść.- powiedziałam i poszłam w krzaki.
Kris szedł obok mnie. Miałam nadzieję, że plan wypali. Es niby taki odważny, ale nie lubi zostawać sam. Więc pewnie zaraz przyleci. Po chwili usłyszałam jak ktoś przedziera się przez krzaki. Obok mnie przeleciał Eskel. Plan wypalił. Yeah. Wilczek siadł na moim szlaku.
-STOP.- krzyknął.
-Czyli chcesz kopniaka. - powiedziałam i kopnęłam go z całej siły.
Poleciał przez krzaki. Weszłam w nie i stanęłam przed leżącym na ziemi Eskelem. On się podniósł i rozejrzał. Ja z resztą też. Byliśmy przy zamarzniętym jeziorze. Więc pewnie i na plaży.
-Tu możemy zostać?- spytał cicho Es, a Kris powtórzył.
Kontra dwóch braci nie mam szans więc się zgodziłam. Es usiadł , a Kris pobiegł poślizgać się na lodzie. Postałam chwilę i ruszyłam w stronę jeziora, by dołączyć do Krisa.
Es patrzył na nas cały czas. Chyba też chciałby się pobawić. Po chwili wstał i poleciał do nas. Zaczął się ślizgać.
-Bolały cię łapy.- powiedziałam.
-Już nie bolą.- odpowiedział.
-No to idziemy dalej.
-NIE!
Zaśmiałam się. Spryciarz mały. Ślizgałam się w okół braci. Trzeba ich pilnować. Przydałaby się opiekunka, miałabym w końcu trochę czasu dla siebie. Tak. W końcu poleniuchować. Nagle Es wpadł na Krisa.
-Mówiłam nie ma wywalania, bo inaczej pójdziemy dalej.- upomniałam Eskela.
-Dobraaa....- zakończył Eskel i pomógł Krisowi wstać. Kręciłam się w okół braci to dalej to bliżej. Zrobiłam kilka obrotów i znowu po prostu ślizgałam w kółko. Kris i Eskel jeździli i co jakiś czas się wywalali. Ale pomagali sobie wstać. Głównie wypadki były wynikiem wpadania na siebie młodych. Ślizgaliśmy się i nagle usłyszeliśmy w oddali krzyki i śmiechy. Kris schował się za mną, a Es stanął obok. Rozejrzałam się. W oddali na jeziorze zauważyłam wyspę. Dostrzegłam też kilka biegających kształtów. No to fajnie. Co jeśli to są złe wilki lub wilczyce. Będzie problem. A ja ich nie chce.
-Mogę iść przyjrzeć się bliżej??- spytał.
-Nie.- odpowiedziałam.
-Ale czemu?
-Bo nie. Co jeśli cię złapią.
-Nic mi nie będzie. Polecę siądę na drzewie, popatrze trochę i wrócę.
-Nie.
-Dobra lecę.-wzbił się do lotu.
-Powiedziałam nie!- krzyknęłam ale on już poleciał.
Obserwowałam go uważnie. Leci. Siada na drzewie. Zniknął mi z oczu przez te głupie gałęzie. Stałam spięta. Żeby się tylko nic mu nie stało.  Nagle zauważyłam jak coś spada z drzewa, na którym siedział. Na wyspie wszystko ucichło. Pewnie go zauważono.
-Eeelsaaaaa!- krzyknął z wyspy Eskel.
-No świetnie. Znowu muszę tego smroda ratować.- powiedziałam cicho i zaczęłam iść powoli i cicho po lodzie w stronę wyspy. Kris też cicho szedł obok mnie.

Elsa
W końcu coś napisałam. Weny brak xP ale taka cisza że szok... Ludzie co z wami! Żyje ktoś? Któraś z tych co są na wyspie może to kontynuować :) jak coś to ja kontynuuje... jeśli żadna nie będzie chciała....

2 komentarze:

  1. Ja jestem jestem xP sorry że się nie odzywałam.... ciekawa notka :) zabawa na lodzie :) ja też weny nie mam xF

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem jestem xP sorry że się nie odzywałam.... ciekawa notka :) zabawa na lodzie :) ja też weny nie mam xF

    OdpowiedzUsuń