niedziela, 23 czerwca 2013

Czarny

Zdumiony spojrzałem na wilka, który zaatakował Lanaya, który z kolei zaczął się przed nim bronić. Cofnąłem się o dwa kroki zupełnie zdezorientowany, ale szybko się opanowałem i skoczyłem na pomoc mojemu towarzyszowi.
- Wiewióreczko uratuję cię! - wrzasnąłem i skoczyłem na czarnego. Przeturlałem się z nim kilka razy po ziemi i wgryzłem w szyję. Zacząłem dusić mojego przeciwnika. Jakoś za łatwo mi poszło. Wtem zostałem kopnięty prosto w genitalia. Automatycznie puściłem czarnego i zwinąłem się w kulkę na ziemi. Lanay skoczył na niego, ale wtedy zamknąłem oczy i czułem już tylko potworny ból.
- Czego od nas chcesz? - warknęła moja Wiewióreczka.
- Weszliście na mój teren - odparł wściekle czarny.
- Kłamiesz! - wrzasnąłem z ziemi. Udało mi się dźwignąć na wszystkie cztery łapy. - Nic nie czułem jak tu wchodziliśmy.
- Kim jesteście? - zapytał tamten.
- Jam jest Connor, a to Lanay i podróżujemy w poszukiwaniu schronienia, pożywienia i uciekamy od wrednych mrówek, które pragną obleźć nas w nocy, a następnie skonsumować, a ty? - odezwała się we mnie moja wewnętrzna gadatliwość.
- Jesteś idiotą - stwierdził Lanay, krzywiąc się nieco.
- Wiem - odparłem szczerząc się wesoło.
- Nazywają mnie Joysell. Mieszkam tu - odparł zdawkowo.
- Możemy się na trochę u ciebie zatrzymać? - zapytałem uśmiechając się wesoło.
- Connor to chyba nie jest dobry pomysł - oznajmił Wiewiór.
- Co? Czemu? - zapytałem zdumiony.
- Zostańcie, jeśli chcecie - odparł Joysell.
- Miło z twojej strony - powiedziałem. - Lubisz mrówki? Powiedz, że nie lubisz. Błagam.
- Raczej nie - odpowiedział czarny nieco zdziwiony.
- Już cię lubię - oznajmiłem szczerząc się. Zacząłem skakać i biegać w kółko ciesząc się.
- Co on brał? Dałeś mu coś? - zapytał Joysell patrząc na Lanaya.
- Nic - westchnął Wiewiór. - Wiesz coś o tym morzu, o ludziach i o tym jak się dostać na drugą stronę?
Mój nos ciągnął mnie w lewo, w prawo, do tyłu, w górę i na ukos cały czas wychwytując zapachy saren. Miałem ogromną ochotę na taki pyszny posiłek, ale niestety Lanay najwyraźniej nie był głodny. Wtem moim oczom ukazała się mysz. Chyba szukała mamy, bo piszczała strasznie:
- Hej mała - powiedziałem, kładąc się przed nią. - Szukasz mamy, taty, babci?
- Pi, pi, pi - odpowiedziała, węsząc.
- Connor, co ty robisz? - Wiewiór patrzył na mnie zdumiony.
- No czekaj. Widzisz chyba, że próbuję pomóc tej małej - odparłem oburzony, że mi przerywa konwersację z myszką.
- A co jej się stało?
- Zgubiła mamę! Ty serio nie widzisz?
- Yyyy... ja nie chcę ci nic mówić, ale ona jest dorosła i właśnie zamierza uciekać - oznajmił, a ja spojrzałem na niego zdumiony. Chwilę później myszy już nie było.
- I jak tu być miłym dla innych? Jedni ci wmawiają, że jesteś idiotą, a drudzy okłamują, że zgubili rodziców. Świetnie. Po prostu cudownie. Zaraz mnie coś trzaśnie - warknąłem poirytowany. Lanay spojrzał na mnie z politowaniem. Musiałem przypominać małego wilczka, który strzelił focha, bo nie udało mu się złapać wiewiórki.
- Zamknij się lepiej - warknął.
W tamtym momencie przestałem ich słuchać. Wskoczyłem na jakąś skałę i rozejrzałem się. Głód przejął nade mną kontrolę i podążyłem za zapachem sarny. Wilki zostały z tyłu rozmawiając, a ja ruszyłem na polowanie zadowolony z siebie. Stanąłem w krzakach. Nikt mnie tu nie widział. Po mojej prawej leżał zwalony pień drzewa, w którym z łatwością bym się zmieścił. Wszedłem do środka i przeczołgałem się na drugą stronę. Wszystko porośnięte było miękkim mchem. W powietrzu czułem dużo wilgoci. Bardzo dużo. Tak dużo, że się w głowie nie mieści. Sarna. Pachnie. Wtem do moich uszu dotarł skrawek rozmowy Lanaya i Joysella:
- A ten skunks, co tak za tobą łazi to kto? Po co ci on tak w ogóle? Zachowuje się jakby nawąchał się jakichś ziółek i teraz mu coś odwala.
- Szczerze to nie wiem. Przyczepił się do mnie jak rzep, kiedy spotkałem się z nim na plaży i od tamtego czasu nie daje mi spokoju. On chyba jest taki z charakteru albo po prostu oszalał. Może za długo był sam.
- Dziwny jest. Tak właściwie to wiesz, gdzie zniknął?
- Nie wiem, ale pewnie mnie znajdzie. Zna już mój zapach bardzo dobrze. Podróżuję z nim od jakiegoś czasu i zdążył się przyzwyczaić.
Co to przesłuchanie? Ten Joysell jest jakiś dziwny. Nie ufałem mu. Ani trochę. Czyli jestem szalony? W tamtym momencie moją paszczę rozświetlił obłąkańczy uśmiech. Niech tak myślą.

Przepraszam ;x Wena uciekła mi w połowie. Kijowo wyszło ;/
Connor :D

12 komentarzy:

  1. Biedny, biedny Connor :C Ucierpiałeś troszeczkę w tej walce, haha :D

    Przesadzasz :x Wcale Ci wena nie uciekła, fajnie było, jak zwykle się uśmiałam i już nie płacz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę płakać :C Chyba, że Reili mi poprawi humor :D

      Usuń
  2. Dobrze poszlo! Widzę że ksywa mi już zostanie:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę się nie zgadza z moją wersją ;] ale tak poza tym super notka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie się nie zgadza? Dawaj mi to, to poprawię :D

      Usuń
    2. Czarny wilk wypadł z zarośli jak strzała. Przez chwile stał spokojnie i wpatrywał się w dwie leżące postaci. Po chwili jedna z nich jakby wyczuwając jego obecność zastrzygła uszami i zerwała się z ziemi:

      -Czym jesteś?-padło krótkie pytanie.

      Przybysz nie odpowiedział. Druga z postaci także dźwignęła się na łapy wyrwana ze snu i stanęła u boku mniejszego wilka.

      Usuń
  4. Melduje się ponownie towarzysze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło by było gdybyś mówiła, że znikasz na tydzień, bo doświadczenie mamy takie, że jak ktoś przestaje się odzywać, to już ma nas gdzieś xD a tak poza tym długo nie pisałaś, czas chyba to nadrobić?

    OdpowiedzUsuń