sobota, 8 czerwca 2013

Gdzie ja jestem?

    Lekko otworzyłam oczy. Świat zawirował, a głowa, a łapy były cięższe niż kiedykolwiek. Ostatnie co pamiętam to woda, dusiłam się... a potem była ciemność. Chciałabym żeby to był sen, ale gdzie jest Lucas? Z trudem podniosłam się do pionu i rozglądnęłam się. Po prawej: las, po lewej: las, z tyłu: las, i zaskoczenie z przodu LAS! Wszędzie liście na patykach! O nie! Jestem otoczona! >.< Dostałam takiego zastrzyku adrenaliny, że zostawiałam po sobie kłęby dymu. Pobijałam rekord szybkości, ale przeszkodziło mi... drzewo... Upadłam na tyłek i zezem spojrzałam na czerwony nos. Fajnie... Teraz będę Rudolfem... Wstałam i otrzepałam się z pyłu i powoli ruszyłam przed siebie. Powoli zapadał zmrok. Słońce ustępowało księżycowi. Nastała noc. Ulubiona pora wilków. Słońce nie świeciło po oczach, dopiero teraz dostrzegłam piękno tego miejsca. Świetliki małymi gromadkami tak jakby tańczyły do nieznanej melodii odkrywanej przez świerszcze. Odetchnęłam z ulgą, nie wiem czemu ale... czułam się tu wolna. Tyle lat spędzonych w klatce i na łańcuchu, karmiona byle czym... Nie tęskniłam za walkami, no...może troszkę. Lubie walczyć, a raczej patrzeć na panicznie rozglądających się przeciwników, nie mogących za mną nadążyć. Minęłam kolejne drzewo i kolejne, i następne... No ile tego będzie! W końcu wyszłam na otwartą przestrzeń i zobaczyłam coś strasznego. WODA! Nie to że się nie kąpie czy coś, ale... ten widok mnie nie przekonał, już wole mijać kolejne liście na patykach. Mimo to uczucie pragnienia wygrało i niepewnie ruszyłam w kierunku rzeki. Językiem natrafiłam na zimno wody, sierść na grzbiecie mi się zjeżyła, ale to mnie nie powstrzymało przed chciwym piciem wody. Jest taka czysta i chłodna. Podniosłam oczy ku górze, mój wzrok utkwił na srebrnym rogaliku. Zawyłam, dając upust moim wszystkim emocjom. Zrobiło mi się lżej na sercu... o ile jeszcze je miałam, o ile jakikolwiek skrawek serca i duszy pozostał we mnie. W tym zepsutym do granic możliwości ciele i umyśle zdolnym tylko zabijać. Ruszyłam. Szłam brzegiem rzeki.. no może nie brzegiem, ale kątem oka widziałam szumiącą wodę. Zaczęłam biec uskuteczniając "slalom gigant". W końcu przeszłam do truchtu i zobaczyłam porozwalane na ziemi igły jeżozwierza. Nie widać tego wrednego stworzenia na horyzoncie.Melduję: teren czysty i bezpieczny. Ruszyłam śladami wilczych łap, które zaprowadziły mnie do jakiejś jaskini, niepewnie weszłam do środka. Pusto. Wyszłam z niej. Nikt nie byłby zadowolony gdyby nagle jakiś obcy wilk pojawił mu się na chacie. Wskoczyłam na jakąś skałę rozglądając się po tej krainie. Westchnęłam. Musze znaleźć sobie jakąś norkę. Usiadłam i napawałam się tym widokiem. Zawiał wiatr wplątując się w moją sierść i podrażniając nos różnymi zapachami. Modliłam się tylko żeby nie trafić na żadnego wilka. Głodna jestem... Wstałam i zaczęłam węszyć. Wilk, wilk, lis, jeżozwierz (!), zając... Nic ciekawego. Za zającem uganiać się nie będę. Węszymy dalej. Dzik, zając, jeleń, zając... Dobra zające nie są takie złe. Biegłam w kierunku mojego posiłku z uszami . Nagle wpadłam na coś z sierścią... Wilk?!


~Cynthia

8 komentarzy:

  1. "raczej cicha i spokojna" Uważaj, bo uwierzę ;D Widzę, że nie tylko ja mam tu zamiar robić za wariata ;) Ze mnie zrobię 165 centymetrów wypełnione czystą miłością do wszystkiego co chodzi :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy sposób pisania. Znów jakieś zaskakujące spotkanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jakie spotkanie nas zaskoczy następnym razem :P

      Usuń
    2. Cos czuję, że niedługo się dowiemy

      Usuń
  3. Zmienię sobie nawet nazwę profilu, może wtedy zapamiętasz :P

    OdpowiedzUsuń