niedziela, 9 czerwca 2013

Tracę cierpliwość

           Pomimo, że noc nastała, nie przerywałem podróży. Chciałem jak najszybciej wyrwać się z tego lasu. Podczas biegu, wyczułem kila razy zapach innych wilków, jednak tym razem postanowiłem wymijać wszystkich wielkim łukiem, mając ciągle w pamięci spotkanie z "niezrównoważoną".
            Księżyc stał już na niebie wysoko, gdy drzewa przede mną zaczęły z wolna rzednąć. Po kilkunastu metrach zniknęły całkowicie, a ja spokojnie wyszedłem na wielką polanę. W końcu czułem się swobodnie. Szedłem powoli, przez wysokie trawy nie mogłem dostrzec brzegu rzeki, lecz słyszałem jej rwący nurt. Teraz gdy zostawiłem za sobą ścianę nieprzyjaznego lasu, poczułem wszechogarniające znużenie. Postanowiłem poszukać jakiegoś wygodnego zagłębienia w ziemi i się w nim ułożyć. Polana była jednakże całkowicie płaska. Zrezygnowany doczłapałem do samotnego drzewa i ułożyłem się pod nim.
            Zbudziłem się przed wschodem słońca. Ciało miałem zdrętwiałe, a sierść rozczochraną, z powodu silnego wiatru. Rozciągnąłem się i ruszyłem w stronę brzegu. Tam przeżyłem niemałe zaskoczenie, dwie rzeki krzyżowały się przede mną. Zacząłem wyklinać w myślach i chodzić nerwowo w tę i z powrotem. Miałem odciętą drogę. Nie bałem się wody, jednak jako wilk ognia, ostatnie na co miałem w życiu ochotę, to przeprawa przez rzekę. Nie zostało mi nic innego jak skręcić i iść dalej wzdłuż drugiego brzegu. Chcąc rozładować nerwy, zacząłem biec jak najszybciej. Jednak nic mi to nie dało, cały czas zerkałem wrogo na rzekę, która jak na złość zataczała wielki łuk. Przez co na pewno musiałem nadłożyć wiele kilometrów.
            Przez wszystkie dni wędrówki, krajobraz  pozostawał niezmienny. Jeden wielki las. Dopiero piątego dnia, drzewa zaczęły rzednąć, a do moich nozdrzy doszedł nieznany zapach. Powietrze wydawało się chłodniejsze, bardziej orzeźwiające i jakby słone. Nie mając dużego wyboru, podążałem w tamtym kierunku, modląc się by nie natrafić na kolejne skrzyżowanie rzek. Zastało mnie coś o wiele gorszego. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, woda i to bardzo dużo wody. Mieszkając w górach, słyszałem o tym kiedyś, jednak nigdy nie widziałem i nie pragnąłem zobaczyć morza. Zrezygnowany brnąłem powoli do linii wody, a piasek nieprzyjemnie wchodził mi między łapy. Poczułem się zamknięty. Z trzech stron woda, a z czwartej góry, w które nie mogłem wrócić.
Doszedłem do brzegu, a fale zaczęły nieprzyjemnie podmywać mi łapy. Miałem ochotę wyjść z siebie, często obserwowałem taką reakcję u brata, jednak w moim przypadku furia kumulowała się w środku, przez co była, moim zdaniem, jeszcze bardziej niebezpieczna. Nie wiem ile czasu minęło, jednak gdy doszedłem w miarę do siebie, poczułem że musiałem od dłuższego czasu cały się trząść. Jak gdyby nic wycofałem się spokojnie z wody i z wolna ruszyłem ku południu.
           Zamyślony, nie zwracałem na nic uwagi, dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że towarzyszy mi czyjaś obecność.
"Joysell"
Zatrzymałem się i obróciłem z wolna, starając się nie rzucić od razu na przybysza. Sprawiło mi to wielką trudność na widok głupkowatego wyrazu twarzy Joysella:
-No no, ładnie cię poturbowałem ostatnim razem.
-Dobrze ci radzę, zejdź mi z oczu.-warknąłem i nastroszyłem sierść.
Joysell zadowolony stanął w gotowości do ataku.
"O to mu właśnie chodziło, weź się w garść i nie daj mu się sprowokować"
Staliśmy tak wpatrzeni w siebie, nagle niespodziewanie Joysell wykonał skok. Zrobiłem szybki unik i znalazłem się poza zasięgiem zębów wilka. Nie dając za wygraną, Joysell ponowił atak. Długotrwała wędrówka dała w tym momencie o sobie znać, sprawiając że tym razem basior nie chybił. Zwaliłem się na ziemię, a Joysell wbił kły w mój bark. Szarpnąłem się gwałtownie i odpłaciłem się pięknym za nadobne, wbijając zęby w kark wilka. Basior odskoczył, skrzywił się i warknął:
-Zapłacisz mi za to, słono!- obrócił się i zniknął w pobliskich chaszczach.
Dźwignąłem się z trudem na łapy, starałem się chwilę złapać pion, chwiejąc się z lewej na prawą. Posoka zalała mi pysk. Stare rany i tak już trudno się goiły, teraz jednak znów się otworzyły i zaczęły krwawić. Jak przez mgłę przypomniałem sobie to że słyszałem kiedyś iż morska woda skutecznie leczy rany. Poczłapałem niezgrabnie w tamtym kierunku.
          Przebycie tego krótkiego odcinak było dla mnie prawdziwą katorgą. Dlatego gdy stanąłem u brzegu morza, poczułem prawdziwą ulgę, jakiej jeszcze nigdy nie doznałem na widok wody. Zmusiłem się do zrobienia kolejnych kroków. Gdy tylko do ran dostała się woda, poczułem potworny ból. Z gardła wydarł się mi długi syk. Zacisnąłem powieki i starałem się zmusić do tego by zanurzyć się cały w wodzie. Cała akcja potoczyła się dosyć opornie, jednak udało mi się przemyć wszystkie rany. Gdy znalazłem się w końcu z powrotem na bezpiecznym brzegu, poczułem na sobie czyjś wzrok. Z wróciłem łeb w tamtym kierunku. Nieopodal mnie w cieniu stał wilk. Chyba. Przytomniał mi bardziej przerośnięta wiewiórkę. Gdy zorientował się, że na niego patrzę, wysunął się wysunął się z cienia i zapytał:
-Czym jesteś?
-Krową, jak widać na załączonym obrazku.
-Odpowiadaj, gdy grzecznie pytam.-warknął.
-Niestety nie mam takiego zwyczaju. A teraz zmiataj.-prychnąłem i straciłem nim zainteresowanie.
Wilk jednak nie posłuchał i podszedł jeszcze bliżej. Po spotkaniu z bratem moja cierpliwość się już dawno wyczerpała:
-Zmiataj!!!-powtórzyłem, a wokół nas zajaśniał ogień.
~~~~
Wybaczcie, że tak długo ale, burze nie dawały mi spokojnie pisać.

AMREE
           

4 komentarze:

  1. Ejj! Kurde wrednyś! Będę musiała ujawnić swój as w rękawie wcześniej chyba, no jeżeli nikt się nie wtrąci. Fajna nota, nie ma co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinieneś się przyzwyczaić, tym bardziej ze już trochę mnie znasz.

      Usuń
  2. Suuuuper notka :P A i Reili was przeprasza ale wpis będzie potem, bo nie ma neta :/

    OdpowiedzUsuń
  3. SPAM
    Jak już wspomniałam, wilczki, mam zwiastun do nowej opopwieści na którą was serdecznie i bardzo zapraszam:
    http://www.youtube.com/watch?v=rIG06HyGJ5c&feature=autoshare

    OdpowiedzUsuń