poniedziałek, 10 czerwca 2013

Nieznajomy

Płomienie wystrzeliły dookoła nas. Lizały sierść tamtego wilka nie paląc jej mimo, że topiły piasek pod naszymi łapami.
-Odczep się i znikaj stąd, chyba że chcesz skończyć jako mięsny sznycel- warknął tamten.
Stałem spokojnie. Jestem wilkiem pustyni i ani teraz, ani wtedy nie bałem się gorąca. Patrzyłem na niego spokojnie. Nie wierzyłem, by był tak okrutny, a w każdym razie tak głupi by spalać każdego na swojej drodze.
-Nie odczepię się nim ie dowiem się tego czego chcę się dowiedzieć- odpowiedziałem mu spokojnie. Chapnął zębami a płomienie zbliżyły się do mnie. Kontynuowałem- Jestem tutaj od niedawna i wcale nie chciałem tu przybyć. Muszę wrócić do swojego domu, ale nie mam możliwości.
Skrzywił się i zaśmiał:
-Do domu, co? Mały wilczuś chce do domu? Co, zgubiłeś mamuśkę?
-Nie obrażaj mnie-warknąłem. Budziła się we mnie złość.
-Bo co? O ile się nie mylę to mój płomień.
-Bo to!
Skoczyłem nań nawet nie myśląc co może mi zrobić. Płomień dotknął mojego futra. Z początku nie zwróciłem uwagi na to, że się palę i dalej gryzłem i szarpałem przeciwnika. Dopiero kiedy poczułem swąd palącej się skóry odskoczyłem i wpadłem w wodę. Chłód przyniósł mi wielką ulgę, lecz sól wdarła się do rany i zaczęła szczypać. Wyszedłem z morza. Woda płynęła stróżkami, sklejając moją sierść w strąki. Tamten wilk stał tam gdzie walczyliśmy. Krwawił z nowych i starych ran, lecz uśmiechał się przewrotnie, wyraźnie usatysfakcjonowany swym zwycięstwem.
-Zwykły?-spytał.
Nie zrozumiałem.
-Co? Nie rozumiem.
-Et, szkoda czasu na ciebie dzieciaku.
Odwrócił się i chciał wbiec w las, lecz najwyraźniej jego rany był poważniejsze. Przebiegł kilka kroków i upadł na piach. Podbiegłem do niego, mimo wewnętrznego głosu, mówiącego mi, bym pozostawił go na pastwę losu. Pochyliłem swój pysk nad jego. Był nieprzytomny. Z trudem udało mi się go wciągnąć sobie na kark(byłem znacznie drobniejszy i żylasty) i dowlec do mojej zatoki.
Przespałem niespokojnie parę godzin, budząc się co chwila, albo z powodu dziwnych snów o Nadii i mojej pustyni, albo ze strachu przed ewentualnym atakiem nieznajomego.
Postanowiłem zapolować, gdyż z powodu incydentu z wilcycą nie miałem okazji na polowanie. Nie chciałem go zostawiać, w razie gdyby się obudził i na przykład,  zaatakował mnie później z ukrycia, lecz musiałem coś zjeść.
Węszyłem długo, szukając zwierzyny oddalonej od innych drapieżców zamieszkujących las, lecz niestety nie było to możliwe w pobliżu zatoki. Chcąc nie chcąc, postanowiłem wybrać się w pobliże rzeki, ryzykując ponowne spotkanie z tą kulawą na wszystkie łapy małą wadera, jak jej tam było? Cytra? Cytryna? Jakoś tak.
Cóż najwyżej na nią wpadnę i znowu stracę obiad. Irytująca jak nie wiem co taka wadera. Co innego Nadia...

4 komentarze:

  1. Fajna notka :) No ciekawe, czy planujesz mieć jakieś moce, czy jednak pozostaniesz zwyczajny :D
    Mogę teraz ja pisać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytryna xD serio? XD A poza tym to super wpis ^.^ Nie zaklepuje kolejki, będę po Reili :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Utrata przytomności? Serio? Ehhh chce pisać po Lilyane

    OdpowiedzUsuń