Świat powoli zasypiał. Ciche granie świerszczy nuciło mu
kołysankę, aby mógł spokojnie zasnąć. Wszystkie zwierzęta – te duże i te małe,
znalazły już schronienie na noc. Lekki wietrzyk zapraszał wszystkie liście do
tańca w koronach drzew. Wszystko wydawało się takie spokojnie. Jakby nikogo tu
nie było. Jakby wszelkie słowa zostały zamknięte w szkatułce na klucz. A jednak…
Wyskoczyłam zza zakrętu niczym burza od razu wznosząc w powietrze tysiące drobin kurzu. Zachciało mi się kichać, jednak udało mi się powstrzymać z trudem od tej czynności. Łapy same niosły mnie przed siebie. Czułam, że żyję. Wiedziałam, że cały las już śpi, jednak nie ja. W ten zauważyłam przed sobą przeszkodę. Wielka kłoda leżąca na ziemi uniemożliwiała mi dalszy, swobodny bieg. Bez chwili namysłu wzięłam większy rozpęd i.. skoczyłam. Biedna ja, a może jednak biedny jeżozwierz, na którego wpadłam. Moje wycie bólu rozległo się echem po całym lesie. Nie zdziwiłoby mnie, jeśli w tym momencie wszystkie zwierzęta padłyby na zawał.
- Prze-przepraszam… - Wyjąkałam do poszkodowanego zwierzątka. Jednak w tym momencie nie byłam pewna, czy bardziej byłam poszkodowana ja, czy on. Jeżozwierz w ogóle nie zainteresowany zaistniałą sytuacją, odszedł zostawiając mnie samą, wraz z tysiącem igieł w moim tyłku. Westchnęłam głęboko rozpoczynając bolesną operację wyciągania igieł.
Ranek nastał szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Słońce otulało świat swymi promieniami na dzień dobry. Wokoło słychać było słodki śpiew ptaków pomieszany z moimi piskami i jękami. Szłam wolnym krokiem, kierując się do mojej jaskini. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać skutki nocnego biegania po lesie. Bolały mnie wszystkie cztery łapy, oraz… tyłek. Gdy doczłapałam do upragnionego miejsca, upadłam bezwładnie na ziemię.
Chyba teraz nic nie będzie mnie wstanie ruszyć.
W ten z mojego żołądka wydobył się głośny bulgot. Pomyślałam, że gorzej być nie może. Przewróciłam się na plecy. Teraz obiektem moich westchnień był ciemny, kamienny sufit jaskini.
Wiodłam sobie spokojnie, lecz trochę szalone życie z dala od innych wilków. Przyzwyczaiłam się do tego, jednak z czasem poczułam się naprawdę samotna. Naprawdę chciałam poznać kogoś nowego. Kogoś, kogo będę mogła nazywać „przyjacielem”. Nie czekając długo zerwałam się z ziemi, czego potem bardzo żałowałam i czym prędzej pobiegłam złożyć parę słów wyjaśnień zwierzętom leśnym.
Kochani, wiecie, jak bardzo kocham cały las. Kocham Was i nigdy nie przyszłoby mi do głowy opuścić Was. Ta chwila jednak nadeszła. Wybaczcie, jednak musze to zrobić. Mam nadzieję, że poradzicie sobie beze mnie. Chcę zmienić swoje życie. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę. Od teraz rozpoczęła się moja wędrówka. Wędrówka, która zmieni moje życie na zawsze.
W momencie, gdy powtarzałam sobie w myślach to, co przed chwilą powiedziałam moim przyjaciołom, łapy niosły mnie daleko przed siebie. Gdzie wschodzi słońce, gdzie zaczyna się prawdziwa przygoda.
~~
Reili
Wyskoczyłam zza zakrętu niczym burza od razu wznosząc w powietrze tysiące drobin kurzu. Zachciało mi się kichać, jednak udało mi się powstrzymać z trudem od tej czynności. Łapy same niosły mnie przed siebie. Czułam, że żyję. Wiedziałam, że cały las już śpi, jednak nie ja. W ten zauważyłam przed sobą przeszkodę. Wielka kłoda leżąca na ziemi uniemożliwiała mi dalszy, swobodny bieg. Bez chwili namysłu wzięłam większy rozpęd i.. skoczyłam. Biedna ja, a może jednak biedny jeżozwierz, na którego wpadłam. Moje wycie bólu rozległo się echem po całym lesie. Nie zdziwiłoby mnie, jeśli w tym momencie wszystkie zwierzęta padłyby na zawał.
- Prze-przepraszam… - Wyjąkałam do poszkodowanego zwierzątka. Jednak w tym momencie nie byłam pewna, czy bardziej byłam poszkodowana ja, czy on. Jeżozwierz w ogóle nie zainteresowany zaistniałą sytuacją, odszedł zostawiając mnie samą, wraz z tysiącem igieł w moim tyłku. Westchnęłam głęboko rozpoczynając bolesną operację wyciągania igieł.
Ranek nastał szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Słońce otulało świat swymi promieniami na dzień dobry. Wokoło słychać było słodki śpiew ptaków pomieszany z moimi piskami i jękami. Szłam wolnym krokiem, kierując się do mojej jaskini. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać skutki nocnego biegania po lesie. Bolały mnie wszystkie cztery łapy, oraz… tyłek. Gdy doczłapałam do upragnionego miejsca, upadłam bezwładnie na ziemię.
Chyba teraz nic nie będzie mnie wstanie ruszyć.
W ten z mojego żołądka wydobył się głośny bulgot. Pomyślałam, że gorzej być nie może. Przewróciłam się na plecy. Teraz obiektem moich westchnień był ciemny, kamienny sufit jaskini.
Wiodłam sobie spokojnie, lecz trochę szalone życie z dala od innych wilków. Przyzwyczaiłam się do tego, jednak z czasem poczułam się naprawdę samotna. Naprawdę chciałam poznać kogoś nowego. Kogoś, kogo będę mogła nazywać „przyjacielem”. Nie czekając długo zerwałam się z ziemi, czego potem bardzo żałowałam i czym prędzej pobiegłam złożyć parę słów wyjaśnień zwierzętom leśnym.
Kochani, wiecie, jak bardzo kocham cały las. Kocham Was i nigdy nie przyszłoby mi do głowy opuścić Was. Ta chwila jednak nadeszła. Wybaczcie, jednak musze to zrobić. Mam nadzieję, że poradzicie sobie beze mnie. Chcę zmienić swoje życie. Na pewno jeszcze kiedyś tu wrócę. Od teraz rozpoczęła się moja wędrówka. Wędrówka, która zmieni moje życie na zawsze.
W momencie, gdy powtarzałam sobie w myślach to, co przed chwilą powiedziałam moim przyjaciołom, łapy niosły mnie daleko przed siebie. Gdzie wschodzi słońce, gdzie zaczyna się prawdziwa przygoda.
~~
Reili
Super *.* Ah te jeżozwierze xD
OdpowiedzUsuńMoge pisać następna? :3
UsuńSuper, ciekawa nota :D Pisz
OdpowiedzUsuńChwilka, trzeba ustalić kto teraz pisze. Prosił Lanay, więc niech on teraz pisze, potem ja, ale jak chcesz Cynthia, to Ci ustąpię i napiszę kiedy indziej :)
OdpowiedzUsuńLanay prosił by napisać jako ostatni, czyli Cynthia jest przed nim :D
OdpowiedzUsuńCzyli kto teraz pisze? >.< Jaki ze mnie nieogarek :3
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem teraz ty :D
UsuńChyba ty Cynthia bo Lanay mówił, że jako ostatni, a potem Lilayne mówiła, że ona po nim, tak?
OdpowiedzUsuńDobra, ja sama nie ogarniam xD Ok, pisz Cynthia xD
Usuń