czwartek, 13 czerwca 2013

Poranne polowanie


Otworzyłam powieki ciekawie spoglądając na świat, budzący się do życia. Słońce leniwie wyłaniało się zza linii horyzontu i otulało swymi promieniami wszystko, co spotkało na swej drodze. Podniosłam się na czterech łapach i przeciągnęłam leniwie. Spojrzałam kątem oka na Lilayne, która spała sobie w kącie jaskini. Nie chcąc jej budzić, cicho wyszłam na zewnątrz. Poranny wiatr owiał mój pysk i wplątał się w kosmyki futra. Westchnęłam głęboko, nabierając do płuc tyle tlenu, ile tylko mogłam, a następnie go wypuszczając. Kochałam wpatrywać się we wschodzące słońce. Było takie spokojnie, takie piękne. Takie, jakiego jeszcze nikt inny nie widział nigdy.
   Po chwili usłyszałam, jak z mojego żołądka wydobywają się groźne dźwięki. Najwyraźniej domagał się śniadania. Bez chwili namysłu ruszyłam głęboko w las, aby zapolować na małe śniadanie. Gnając przed siebie, wykonywałam różnego rodzaju slalomy między drzewami, przeskakiwałam przez przeszkody i przepływałam strumyki. Sprawiało mi to naprawdę ogromną radość. Nie przeszkadzało mi nawet to, że z każdego koniuszka mojego futra skapywały krople wody. Wilkowi, który cieszy się z  życia i z każdych jego chwil, nic nie przeszkadza.
   W ten doszedł mnie znajomy zapach zwierzyny. Zwolniłam nieco tępo. Doszłam do zielonej zasłony z liści i wyjrzawszy przez nią, zauważyłam niewielkie stado saren pasące się na polanie. Wybrałam najsłabszego i schorowanego już osobnika. Może wyświadczyłam mu przysługę. Po udanym polowaniu, zaciągnęłam zdobycz do jaskini. Lilayne nie spała.
- Witaj! – Przywitałam się jak zawsze wesoło szczerząc zębicha.
- Witaj. Widzę, że upolowałaś już śniadanie. – Odparła.
- Pewnie! Jak zawsze nieustraszona podążyłam śladami dzikiej zwierzyny! Wytropiwszy ją, wyciągnęłam mój ostry, niczym brzytwa miecz i ugodziłam bestie w samo serce! – Wypowiedziałam dumnie. Lilayne uśmiechnęła się słysząc moje sprawozdanie z łowów.
- Lilayne, tak? – Spytałam, a wilczyca kiwnęła głową. – Może opowiesz mi coś o sobie? – Zauważyłam, że nagle ni z tond, ni zowąd, posmutniała zwieszając łeb.
- Wybacz, ale nie lubię mówić zbytnio o sobie. – Wytłumaczyła się. 
- Ależ madam nie musi, jeśli nie chcę! Ja mogę coś opowiedzieć! – Zaśmiałam się, poprawiając nieco humor Lilayne.
   Po jakże długim czasie, wypełnionym moimi niekończącymi się opowieściami, jaka to jestem nieustraszona, że mam ADHD, kocham biegać, jestem wiecznie szczęśliwa i lubię polować, wreszcie zamilkłam. Czułam, że powoli od tego ciągłego gadania kończyło mi się powietrze w płucach.
- Idę się przejść. – Oznajmiła moja nowa przyjaciółka i znikła mi z pola widzenia. Ja również postanowiłam odetchnąć świeżym powietrzem i zaczerpnąć go jak najwięcej się dało. Jak zwykle pobiegłam przed siebie. Jeden skok i już jestem parę metrów dalej. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Mój umysł wyłączył się na wszelkie inne sygnały. Liczył się tylko bieg i to, co mam przed sobą. Nagle, poczułam jak (znowu) na coś wpadam. Przeturlałam się parę metrów obijając plecami o drzewo i lądując do góry nogami. Świat na chwilę zawirował mi przed oczami. Gdy już odzyskałam ostrość widzenia, zauważyłam przed sobą czarną wilczycę. Byłam pewna, że była to wilczyca. Gdy mnie dostrzegła, warknęła ostrzegawczo ukazując śnieżnobiałe kły.
- Czy widzisz we mnie osobę, która chcę skoczyć ci do gardła, wilku, którego nie znam imienia, ale na pewno poznam? – Zaśmiałam się podnosząc swe doczesne zwłoki z ziemi.
- Kim jesteś? – Spytała.
- Jestem, która jestem. – Ponownie odpowiedziałam żartem. – A tak naprawdę, to jestem Reili. Chyba gdzieś cię już widziałam… - Zamyśliłam się.
- Taa… Chyba tędy już… przechodziłam… - Rozejrzała się niepewnie.
- Taa.. Czyli chyba… Chodzisz w kółko. – Odparłam. – Więc jak ci na imię?
- Nie Twoja sprawa.. – Prychnęła pod nosem ruszając przed siebie. Nie zważając na mały brak zainteresowania z jej strony moją osobą, ruszyłam za nią podskakując co chwilę.
- Ale jednak ja na Ciebie wpadłam. Jak myślisz, może oznacza to, że jesteśmy sobie stworzone? Nie w tym sensie oczywiście… - Poprawiłam się od razu. – Więc jak Ci na imię? Hm? Ostatnio też spotkałam pewną wilczycę, znaczy pierwszy raz spotkałam jakiegoś wilka, więc jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, a Ty jesteś druga, zaprzyjaźnijmy się, co? Bo wiesz, ogólnie to ja jestem bardzo żywiołowa, lubię biegać, skakać i….
- A jeśli powiem Ci, jak mam na imię, to uciszysz się? – Przerwała mi moją mowę na jednym wdechu i odwróciła się.
- Nie pisnę, ani słówka!
- Jestem Cynthia. – Przedstawiła się i dalej ruszyła przed siebie, zostawiając mnie w tyle.
- Czekaj! Ale ja nie powiedziałam przecież, że zawsze będę milczeć! – Pisnęłam doganiając ją. Cynthia przewróciła tylko bezradnie oczami. W ten obje usłyszałyśmy szelest, a potem naszą drogę przeciął nam wilk.

~~
Reili

Wybaczcie, moi mili, że notka dopiero teraz, jednak jak w średniowieczu to bywało, trzeba również i teraz uczęszczać do publicznej placówki, zwanej szkoła (dla mnie jest to psychiatryk) + nauka. Koniec roku i trzeba się poprawiać. W sumie i tak po zakończeniu roku przeprowadzam się pod most :D Będę fałszować na chodniku. Może ktoś mnie groszem poratuje xD Ale wpis jest i mam nadzieję, że jest ok i nikt się nie obrazi ^.^ 

3 komentarze:

  1. Napiszę po następnej po tej notkce ok?
    Fajnie że już się 'znacie' dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pfahahahah xD Taak xD Wejście zabójcy xD Pisze następna ok?

    OdpowiedzUsuń
  3. Okok :) No fakt. Trzeba się w końcu kiedyś poznać, nie? ;)

    OdpowiedzUsuń