czwartek, 20 czerwca 2013

Rozpoznanie

    Usłyszałem chrzęst gałęzi i rozdrażniony uchyliłem powieki. Dopiero co udało mi się zasnąć, a Joysell już musiał tu przytargać swój kruczoczarny tyłek:
-Gdzie ty do cholery jesteś?-wydarł się na całą polanę.
Nie mając zamiaru odpowiadać, wstałem ziewnąłem i przeciągnąłem się, a wszystko dookoła mnie zaszeleściło. Zaalarmowany tym odgłosem wilk powoli, zdezorientowany podniósł głowę. Po chwili patrzyliśmy sobie w oczy, a Joysell uśmiechnął się głupkowato:
-Myślałem, że nie lubisz drzew?
-Nie przepadam gdy są w dużym natężeniu. To samotne tutaj jakoś przypadało mi do gustu.
-Niech zgadnę mniej tam wieje.- zaśmiał się i przetoczył wzrokiem po zaszronionej polanie.- Jakoś mi ciebie nie żal.
Przewróciłem oczami i przeskakując z gałęzi na gałąź zacząłem zachodzić z drzewa:
-Dowiedziałeś się czegoś nowego.-rzuciłem pospiesznie starając się nie stracić równowagi.
Basior przez chwilę nie dał mi żadnej odpowiedz, tylko z krzywym uśmiechem na pysku komentował moje wygibasy. Gdy w końcu udało mi się stanąć na ziemi oko w oko z Joysellem, wilk zdecydował podzielić się ze mną świeżymi informacjami:
-Miałem zamiar na początku rozprawić się z wiewiórem z nad morza.- zaczął z grubej rury, co podziałało na mnie odpychająco.- Jednak gdy wybrałem się na zwiady dziś rano, okazało się że ma nowego towarzysza. Będzie trzeba to rozegrać inaczej.
-Nad czym więc teraz myślisz?-zapytałem w ogóle nieciekawy, spodziewając się z góry idiotycznej odpowiedzi.
-Zajdziemy ich w nocy wtedy się nas na pewno nie będą spodziewać, a reszty się domyślasz.- błysnął złowrogo kłami.
Pokręciłem zrezygnowany głową. Widzisz, a nie grzmisz:
-Po pierwsze jakie "my". Nie mam najmniejszego zamiaru po kryjomu rozszarpywać nikomu gardła. A po drógie pomyślałeś może jakie te wilki mogą mieć moce, nigdy nie wiadomo z czym nam przyjdzie się zmierzyć
Spojrzałem na Joysella i zrozumiałem, ze popełniłem błąd. Wilk siedział cicho a na jego pysku malowało się ciężkie skupienie. Niemal słyszałem z jakim oporem obracają się trybiki w jego głowie, gdy przetwarzają z wolna moje słowa. Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem głośno powietrze:
-"Z czym przyjdzie nam się zmierzyć", czyli z czym będziemy musieli walczyć.- wyjaśniłem.
Wilk pokiwał głową. Myślał jeszcze przez chwilę, a następnie z błyskiem w oku powiedział:
-Czyli jednak "my".
-Żadne "my'.-warknąłem tracąc cierpliwość.- Sam będę decydował gdzie, kiedy i komu mam poderżnąć gardło. A na pewno nie będę robił tego na twoje widzimisię. Postanowiłem ci pomóc i będę to robił, jednak nie w taki sposób jaki sobie obmyśliłeś.
Widziałem emocje zalewające wilka. Fala wściekłości spowodowana tym, że ktoś ośmielił mu się sprzeciwić. Po chwili jednak ochłonął, już się przyzwyczaił, że zatańczę jak mi zagra wyłącznie do czasu. To, że się do tego przyzwyczaił nie oznacza iż do końca zaakceptował, bo gdy zaczął mówić zęby aż mu zgrzytały:
-Świetnie braciszku-warknął, przez zaciśnięte szczeki.- Będzie jak powiedziałeś, nie zaatakujemy znienacka, najpierw wybierzemy się na rozpoznanie, ty do wader, ja nad morze do gryzoni (wiewiór i skunks xD).
Zaskoczyła mnie jego odpowiedź. Uznał chyba to za wielki akt znęcania się, że będę musiał wybrać się w podróż dłuższą niż on i zostanę zmuszony do kolejnego już z rzędu przeprawienia się przez rzekę. Większych zmartwień mi to jednak nie przysporzyło. Dopiero gdy przypomniałem sobie, że towarzyszenie waderą, będzie związane z ponownym spotkaniem się z niezrównoważoną, mina mi trochę zrzedła.
-Coś się stało braciszku? Coś jakbyś trochę przygasł.-zapytał basior z jadem w głosie.
-Wszystko w porządku.- odpowiedziałem wcale nie lepszym tonem.- A więc kiedy wyruszamy?
-Już teraz.
Wilk chciał już zakończyć rozmowę i zniknąć w zaroślach, jednak zagrodziłem mu drogę:
-A może by tak ustalić kiedy mamy się tu ponownie spotkać? I to czego w ogóle powinniśmy się dowiedzieć?-zapytałem ironicznie.
Joysell zmrużył oczy i wpatrywał nimi tak we mnie:
-Za trzynaście dni przed wschodem słońca masz się tutaj stawić.- warkną i wyminął mnie zwinnie.
Jak zwykle pan porywczy nawet nie raczył pomyśleć jak to wszystko rozegrać. Dobrze by było gdyby tamte wilki trochę go pokiereszowały. Uśmiechnąłem się na tą myśl pod nosem i z wolna ruszyłem w kierunku jeziora nad którym zamieszkały wadery.
***
          Czarny wilk wypadł z zarośli jak strzała. Przez chwile stał spokojnie i wpatrywał się w dwie leżące postaci. Po chwili jedna z nich jakby wyczuwając jego obecność zastrzygła uszami i zerwała się z ziemi:
-Czym jesteś?-padło krótkie pytanie.
Przybysz nie odpowiedział. Druga z postaci także dźwignęła się na łapy wyrwana ze snu i stanęła u boku mniejszego wilka.
~~~~
Kieruje to do Lanaya i Connora, możecie zrobić z Joysellem wszystko wedle życzenia, łącznie ze śmiercią.
 
Amree

3 komentarze:

  1. Oh, jak miło. Connor, jeszcze nie zabijaj idioty. Zbliża się moja moc BUAHAHAHAHA!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Opanuj się, Lanay, pamiętaj, moce w granicach zdrowego rozsądku :D Ok, to ja piszę po Amree, jeśli nikt sobie wcześniej nie zajął kolejki xD A tak w ogóle to super notka, ale strzelam focha za niezrównoważoną xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka ;) a tgw. to ja chciałam pisać po Amree, ale pisz Lila bo ja na razie nie mogę. To ja zajmuję kolejkę po Tobie :D

    OdpowiedzUsuń